main

BlogNa stole

Wino na Malcie: pełne skarbów piwnice Marsovin

29/05/2015 — by Magdalena Kuźma8

wino37-960x640.jpg

Jak to możliwe, że na wyspie o historii osadnictwa sięgającej kilku tysięcy lat, na której znajdują się najstarsze w Europie wolnostojące świątynie, najlepsze winnice chwalą się tylko stuletnią historią. Wszystkiemu winni są Brytyjczycy. W XIX wieku, podczas ich panowania na wyspie, wykarczowano wszystkie uprawy niszcząc długoletnią historię winorośli i postanowiono uprawiać bawełnę.

Uprawę winorośli na wyspie zapoczątkowali już Fenicjanie, następnie kolejno Grecy i Rzymianie rozwijali maltańskie winnice. Nawet panowanie arabskie nie zdołało zniszczyć tej tradycji na wyspie. W XVI wieku dużym impulsem do rozwoju przemysłu winiarskiego na wyspie było pojawienie się Zakonu Maltańskiego. Wraz z Joannitami pojawiły się nowe techniki uprawy, a eksport wina był tak wielki, że ze względu na braki odpowiedniego areału hodowlę prowadzono w formie pergoli. Pojawienie się Brytyjczyków przerwało ten złoty okres. Całe szczęście eksperyment z bawełną nie trwał długo. Na przełomie XIX i XX wieku popyt na bawełnę się skończył. Wtedy również na wyspie zaczęły pojawiać się pierwsze istniejące do dziś winnice.

Maltese wineyards

W planach podróży na Maltę mieliśmy bliskie spotkania z tutejszymi winami, ale nie spodziewaliśmy się, że już po przejechaniu kilku kilometrów natkniemy się na uprawę winorośli. Pierwsze wrażenie – jakie to wszystko małe. Podczas kolejnych dni poruszania się po wyspie co raz trafialiśmy na małe poletka. Mimo tego, że Malta ma dogodne warunki pod uprawę winogron, to czy te małe winnice mogą dostarczyć surowca do produkcji 70 000 hl wina rocznie? Oczywiście nie, większość maltańskich win produkowana jest z winogron transportowanych z Włoch. Nie było to dla nas do końca zaskoczeniem, podobnie sytuacja ma się w Liechtensteinie, rozmiarami zbliżonym do Malty, gdzie owce transportowane są z Austrii (więcej o winie w Liechtensteinie tutaj).

Maltese wineyards

Obecna powierzchnia winnic, położonych na Malcie i Gozo to ok. 500 ha. Całość produkcji należy do pięciu głównych kompanii winiarskich, z czego dwie mogą poszczycić się dłuższą niż kilkunastoletnią historią. Do najstarszych należą Delicata, założona 1907 roku oraz Marsovin założony w 1917 roku. Pozostałe: Camilleri Wines, Montekristo i Meridiana powstały pod koniec XX wieku. W związku z tym, iż nie chcieliśmy odbierać Oli możliwości zabawy na plaży zrezygnowaliśmy z odwiedzenia ich wszystkich. Zaczęliśmy od Marsovin, która wydała nam się najbardziej interesująca. Po pierwsze, w przeciwieństwie do Delicata, produkuje wina z owców pochodzących z Malty i Gozo, po drugie do produkcji używa rdzennych odmian winorośli, a po trzecie udostępnia swoje piwnice zwiedzającym.

[photosetgrid layout=”13″]Marsovin Cellars, MaltaMarsovin Cellars, MaltaMarsovin Cellars, MaltaMarsovin Cellars, Malta[/photosetgrid]

Nasze kroki skierowaliśmy do Paolo, to tutaj mieści się główna siedziby firmy. Turystom umożliwia się zwiedzanie tylko części kompleksu. Najpierw w części muzealnej możemy zapoznać się z dawnymi technikami winiarskimi oraz historią Marsovin. Do piwnic, które powstały w XVII wieku, w czasie rozkwitu sztuki winiarskiej na Malcie schodzi się wąskimi, krętymi schodami. Budowniczymi i pierwszymi użytkownikami piwnic byli Joannici. Dziś znajduje się tutaj ponad 100 000 butelek i kilkaset dębowych beczek. Na pewno nie są to piwnice mołdawskiej Cricovy, ale na tak małej wyspie wszystko wydaje się większe i bardziej imponujące. W pierwszej sali zza krat możemy podziwiać „bibliotekę” win, czyli zbiór wszystkich gatunków i roczników win przechowywany od początku istnienia firmy. Warunki panujące w piwnicach wydają się idealne do przechowywania tych trunków. Dalej mijamy ekspozycję przyrządów używanych przy produkcji i butelkowaniu napoju bogów. Ściany natomiast przyozdobione są elementami przypominającymi o historii tego miejsca. Głównym elementem ekspozycji są beczki służące do przechowywania wina i mimo, że są pełne, to nie do końca daliśmy wiarę przewodnikowi, że znajdują się w nich gatunkowe wina. Setki turystów, hałas, zmiany oświetlenia na pewno nie są najlepszymi warunkami do dojrzewania wysokiej jakości wina. Część ekspozycji przedstawia znany nam proces produkcji „maltańskich szampanów”. Kompania Marsovin szczyci się Cassar de Malte, właśnie winem musującym, które produkowane jest ze szczepu chardonnay. Sam proces produkcji jest identyczny ze sposobem produkcji francuskich szampanów.

[photosetgrid layout=”13″]Marsovin Cellars, MaltaMarsovin Cellars, MaltaMarsovin Cellars, MaltaMarsovin Cellars, Malta[/photosetgrid]

Najciekawsze miało dopiero nastąpić – po zwiedzaniu udaliśmy się na degustację. W sali przeznaczonej do rozsmakowania się w produktach Marsovin z cokołu zerkał na nas Chevalier Anthonym Cassara, człowiek który w 1918 roku postanowił porzucić uprawę pomarańczy, zajął się uprawą winorośli dając początek Marsovin. Dziś to tylko tradycja, gdyż jak opowiadał przewodnik potomkowie założycieli nawet nie bywają w winiarni. Samą degustacją odrobinę się rozczarowaliśmy, wina nam zaproponowane okazały się później jednymi ze słabszych produkowanych przez Marsovin. Oprócz jakości trunków dziwna była też forma prezentacji, która raczej przypominała sprzedaż bezpośrednią, niż opowieść o winie samym w sobie. Na pewno działa to w przypadku wycieczek, które chętnie i licznie odwiedzają kompleks. Nas wizyta nie zachwyciła, gdyż nastawialiśmy się na gatunki z endemicznych dla Malty szczepów winogron.

[photosetgrid layout=”2″]Marsovin Cellars, MaltaMarsovin Cellars, Malta[/photosetgrid]

Na szczęście w sklepach na Malcie można kupić ciekawe wina. Wieczorem degustowaliśmy wytwarzane z rosnącego tylko tu szczepu gellewza wino 1919 Red, D.O.K. z 2010 roku. Wino przypadło nam do gustu, głęboka czerwona barwa, intensywne owocowe aromaty z wyczuwalnymi czekoladowymi nutami, bardzo pijalne, delikatne. W czasie wyboru wina warto zwrócić uwagę na wzorowane na włoskich, maltańskie certyfikaty winne. Oznaczenie I.G.T mówi o tym, że wino zostało wyprodukowane z regionalnych winogron. Certyfikat D.O.K świadczy o tradycyjnych sposobach uprawiania winorośli, zbioru owoców i produkcji wina. W skali jakości wina I.G.T mieszczą się między winami stołowym i winami klasy D.O.K. Nie jest to jednak regułą, gdyż czasami wina niespełniające kryteriów regionalności mogą charakteryzować się świetną jakością.

Marsovin Cellars, Malta

W czasie kolejnych okazji próbowaliśmy La Torre z Marsovin, białego wina z drugiej charakterystycznej dla Malty endemicznej odmiany winogron girgentina. Wino z lekkim kwiatowym aromatem, orzeźwiające, wydaje się doskonałe na maltański klimat. W przyfabrycznym sklepie kupiliśmy również wino Ulysses, wytworzone z winogron z francuskiego szczepu winogron shiraz, w całości ręcznie zbieranych w niewielkich rodzinnych winnicach w Gozo. Czerwone wino, mimo, że dość ciężkie również doskonale nam smakowało.

Degustacja trunków z innych winiarni wypadła o wiele gorzej. Stołowe Delicaty mimo tego, że kilka euro tańsze od win z Marsovin według nas są o wiele gorszym wyborem. Ostatecznie z odwiedzenia Delicaty zrezygnowaliśmy, gdy dowiedzieliśmy się, że zakład ten nie posiada żadnych winnic na Malcie. Meridiana natomiast wytwarza tylko wina produkowane ze szczepów międzynarodowych.

Ostatnim naszym spotkaniem z maltańskimi winami była wizyta w lotniskowym duty-free, gdzie okazało się, że ceny są wyższe niż w sklepach w Valletcie. Tak więc będąc na Malcie rozkoszujcie się winami w czasie pobytu!

[photosetgrid layout=”2″]Marsovin Cellars, MaltaMarsovin Cellars, Malta[/photosetgrid]

Baby in travel

Dziecko w samolocie – poradnik, jak kupić bilet i nie zwariować na pokładzie

31/05/2015 — by Magdalena Kuźma13

on-board9-960x521.png

Wybierając się z Olą w podróż samolotem po raz pierwszy, mieliśmy oczywiście masę pytań, obaw i wątpliwości. Na pokładzie samolotów wiele razy spotykaliśmy ludzi podróżujących z małymi dziećmi, większymi i mniejszymi, niemowlakami i przedszkolakami, a więc wiedzieliśmy, że się da. Jeżeli chodzi o nasz wyjazd, to oczywiście zastanawialiśmy się, czy to jeszcze nie za wcześnie, czy może jeszcze nie teraz, jak się Ola zachowa w samolocie, co się robi z wózkiem, przecież musimy go ze sobą zabrać, czy w ogóle uda nam się jakoś spakować itd. Po rozważeniu wszystkich za i przeciw zdecydowaliśmy się na ten pierwszy wyjazd. Było to kilka miesięcy temu, a od tego czasu podróżowaliśmy we trójkę samolotem już niejeden raz, pokonywaliśmy lotniskowe security i gościliśmy na pokładzie kilkunastu linii lotniczych, więc zdobyliśmy trochę doświadczenia i chcielibyśmy się nim podzielić, pomagając innym rodzicom rozwiać wszelkie wątpliwości związane z lotem samolotem i zaplanować dobrą podróż z niemowlakiem.

Jechać czy nie jechać?

Decyzję o tym, kiedy wybrać się z niemowlakiem w pierwszą podróż lotniczą, a w zasadzie, czy w ogóle się w nią wybierać pozostawiamy rodzicom. Ilu ludzi, i to nie tylko rodziców, tyle opinii na ten temat. Naszym zdaniem, o ile pediatra nie widzi żadnych przeciwwskazań i sami rodzice nie obawiają się o reakcję dziecka w samolocie, można myśleć o podróży. Chociaż większość linii lotniczych nie przyjmuje na pokład noworodków młodszych niż 2 tygodnie, to zalecenia lekarskie odnośnie podróży samolotowych są nieco bardziej restrykcyjne. Ogólny konsensus mówi, że ze zdrowym dzieckiem można latać od 10 tygodnia życia; od tej reguły istnieje wiele odstępstw uwzględniających m.in. czas i rodzaj porodu, czy potencjalne przewlekłe choroby dziecka, więc przed pierwszym wyjazdem polecamy zgłosić się do lekarza i upewnić, czy możemy spokojnie udać się w podróż. Pamiętajmy również o kalendarzu szczepień – planowanie podróży bezpośrednio po zaszczepieniu niemowlaka jest raczej ryzykowne. Nie mamy pewności, jak dziecko zareaguje na szczepienie, więc zanim wyruszymy dajmy mu kilka dni spokoju w domu. Ta porada dotyczy w sumie każdego rodzaju podróży, nie tylko tej samolotowej. Co jeszcze ważne, przed wylotem powinniśmy się również rozejrzeć za dokumentem, z którym malec będzie podróżować. Z naszego doświadczenia najlepszym rozwiązaniem jest wyrobienie dziecku od razu paszportu. Obywatel do 7 lat otrzymuje go w cenie 30 PLN na okres 5 lat. Dzięki posiadaniu paszportu będziemy mieli od razu dokument tożsamości dziecka na potrzeby krajowe i otwartą drogę na wszelkie wyjazdy zagraniczne.

Georgian beach

Jak kupić bilet niemowlakowi

Ciekawostką jest, że linie lotnicze za niemowlęta uznają dzieci do drugiego roku życia i dla takich standardowo nie przewidują oddzielnego fotela. Niemowlęta zazwyczaj podróżują na rękach lub kolanach rodziców. Oczywiście przewóz tak małego dziecka na osobnym fotelu nie jest niemożliwy. Jest to mało popularne rozwiązanie, ale rodzic może wykupić niemowlęciu oddzielne miejsce, o ile dysponuje specjalnie atestowanym sprzętem do przewozu dziecka. Tutaj do wyboru mamy dwa warianty: fotelik samochodowy atestowany do transportu samolotowego (montowany zazwyczaj na siedzeniu przy oknie, poza rzędami przy wyjściach awaryjnych) oraz specjalne pasy bezpieczeństwa CARES (dla dzieci od 10 do 20 kg). W obydwu przypadkach to zazwyczaj rodzic jest odpowiedzialny za przygotowanie sprzętu i co więcej powinien powiadomić linie lotnicze o zamiarze używania fotelika, często nawet dokonać zakupu biletu za pośrednictwem call center. Certyfikaty samolotowe dla ww. sprzętu należy przedstawić na lotnisku. Niektóre linie lotnicze posiadają własne foteliki (np. Virgin Atlantic), ale musimy pamiętać, aby dokonać jego rezerwacji z przynajmniej 12-godzinnym wyprzedzeniem. Rezerwując małemu dziecku osobne miejsce uzyskujemy również prawo do dodatkowego bagażu. Niezależnie od tego, jak będzie podróżował nasz niemowlak nie możemy mu kupić oddzielnego biletu, kupujemy go zawsze wraz z rezerwacją dla osoby dorosłej. Jedna osoba dorosła może zarezerwować bilet wyłącznie dla jednego niemowlęcia, a ich ogólna liczba na pokładzie jest ograniczona wewnętrznymi przepisami linii lotniczych, w tym ilością dostępnych pasów bezpieczeństwa.

Wydaje się, że rezerwacje dla dzieci powinny być tańsze od biletów dla osób dorosłych, jednak nie zawsze tak się dzieje. W tradycyjnych liniach lotniczych dzieci do drugiego roku życia korzystają z 90-procentowej obniżki taryfy, do której potem doliczane są opłaty lotniskowe. Inaczej sprawa kształtuje się w tanich liniach lotniczych – za przelot malucha pobierana jest stała opłata, która wynosi około 100 PLN (w dwóch najpopularniejszych liniach odpowiednio: 20€ w Ryanair, 25€ w Wizz Air), więc polując na okazyjne ceny biletów możemy rzeczywiście kupić sobie bilet taniej niż dziecku. Aby zapobiec takiej sytuacji, jeżeli cena biletu dorosłego jest niższa niż 25€, Wizz Air obniża taryfę dziecięcą do wysokości opłaty rodzica.

[photosetgrid layout=”2″]Baby on the planeBaby on the plane[/photosetgrid]

W przypadku, gdy chcemy dokupić bilet dla niemowlaka do istniejącej już rezerwacji opiekuna, możemy to zrobić wyłącznie za pośrednictwem call center linii lotniczych. W tanich liniach koszt takiego połączenia jest dość wysoki, więc warto dobrze rozważyć kupno biletu dziecku, nawet jeżeli nie jesteśmy pewni jego podróży, przy zakupie biletów rodziców. Co więcej, w Wizz Air wymieniona wyżej obniżka przy zakupie przez telefon nie obowiązuje, przysługuje ona wyłącznie przy rezerwacji online. W liniach Ryanair bilet dla niemowlęcia zawsze kosztuje 20€.

Dzieci do drugiego roku życia nie uczestniczą w programach lojalnościowych linii lotniczych. Jeżeli jednak podejrzewamy, że nasze dziecko zostanie miłośnikiem lotnictwa oraz linii Wizz Air, możemy zabawić się w zbieranie pieczątek do Paszportu Kapitana (Captain’s Pass). Po odbyciu szóstego lotu i zdobyciu szóstego stempla, nasza pociecha zostanie zaproszona do kokpitu i będzie mogła usiąść za sterami Airbusa.

Gdzie się pomieszczą wszystkie pieluchy? Rzecz o bagażu niemowlaka

Limity bagażu przysługujące podróżującym z niemowlakami różnią się w zależności od linii lotniczych. Większość z nich zezwala dzieciom poniżej drugiego roku życia przewozić zarówno bagaż kabinowy, jak i rejestrowany. Niektórzy przewoźnicy np. Lufthansa czy British Airways przyznają niemowlakom takie same limity bagażowe, jak osobom dorosłym, inne ograniczają wagę torby do 10 kg (m.in. Air France, Emirates, czy Singapore Airlines). Zupełnie inną politykę przyjęły takie linie, jak Air Asia, czy Wizz Air, które nie przewidują dla dzieci poniżej 2 roku życia żadnego bagażu. Jedyna rzeczą, na transport, której zezwalają wszyscy przewoźnicy jest wózek. Podróżując z dzieckiem będziemy go mogli zawsze i korzystając z usług każdego przewoźnika zabrać ze sobą w cenie biletu. Ryanair wychodzi naprzeciw potrzebom rodziców z małymi dziećmi i pozwala, oprócz wózka dziecięcego, zabrać ze sobą jeszcze jedną rzecz: fotelik samochodowy, podstawkę podwyższającą lub łóżeczko turystyczne. Specjalistyczne serwisy parentingowe lubują się w sporządzaniu długich list rzeczy, które koniecznie musimy ze sobą zabrać wyjeżdżając z niemowlakiem. My ograniczymy się do jednej uwagi – na pewno nie należy zabierać na pokład zabawek wydających jakiekolwiek dźwięki, a im mniej rzeczy zabierzemy, tym łatwiej będzie nam podróżować.

Baby on the plane

Co robi niemowlę na lotnisku, czyli jak przejść odprawę i security check

Po przybyciu na lotnisko z dzieckiem w wózku, nawet jeżeli nie nadajemy bagażu rejestrowanego i jesteśmy odprawieni online, powinniśmy się udać do stanowiska odprawy (check in) w celu oznaczenia naszego wózka. Podróżujący z niemowlakami zazwyczaj obsługiwani są poza kolejnością, a na niektórych lotniskach wyznaczone są nawet specjalne miejsca odprawy rodzinnej. Wózek oznaczany jest naklejką z zakodowaną nazwą portu docelowego, ponieważ będzie podróżował tak, jak inne bagaże w luku. Na większości lotnisk możemy wybrać, czy oddajemy wózek przy stanowisku odprawy, czy zabieramy go ze sobą aż wejścia do samolotu. Jeżeli wolimy się go pozbyć już przy check in, możemy być poproszeni o oddanie go w specjalnym punkcie dla bagaży ponadwymiarowych (w przypadku, gdy jego rozmiar przekracza wymiary standardowego bagażu). Takie wczesne pozbycie się wózka zmusza nas do niesienia dziecka na ręku aż do wejścia do samolotu, ale z drugiej strony pozbawia konieczności przechodzenia z nim przez kontrolę bezpieczeństwa. Niestety wózek, jak każdy inny bagaż musi zostać prześwietlony, co wymaga od rodziców demontażu pojazdu na drobne kawałki i przepchnięcia go przez urządzenie o wyraźnie mniejszych wymiarach niż wózek. W dużych portach lotniczych po przebyciu kontroli bezpieczeństwa czasami spotykamy przygotowane przez linie lotnicze lub lotnisko wózki, udostępnione na czas pobytu w porcie rodzinom, które zdecydowały się swój wózek nadać.

[photosetgrid layout=”5″]Baby on the planeBaby on the planeBaby on the planeBaby on the planeBaby on the plane[/photosetgrid]

Jeżeli chodzi o kontrolę bezpieczeństwa, to tutaj mamy specjalnie wyznaczone stanowisko, gdzie obsługiwani są rodzice z dziećmi oraz osoby przewożące w bagażu podręcznym niezbędne lekarstwa. Wynika to często z większych rozmiarów skanera (i tak nie wystarczających i wymagających rozłożenia wózka na części pierwsze) oraz innych regulacji dotyczących przewozu płynów obowiązujących podróżnych z dziećmi do lat 2. Mleko, inne pokarmy, napoje i leki dla dziecka mogą przekraczać standardowy limit płynów (1 l po 100 ml) przewidziany dla bagażu podręcznego. Maksymalne ilości nie są dokładnie określone, pamiętajmy jednak, że chodzi tu o jedzenie i picie na czas podróży, a nie na dwa tygodnie wczasów. Wszystkie produkty muszą zostać prześwietlone, a na te płynne dostaniemy specjalny pojemnik, w którym przejadą one przez skaner. Jeżeli nie przewozicie więcej płynów niż dozwolone ilości, możecie śmiało ustawiać się do któregokolwiek stanowiska.

Po przejściu kontroli, oczekując na boarding zazwyczaj mamy do dyspozycji kilka udogodnień dla rodzin z dziećmi. Przed odlotem warto skorzystać ze specjalnych pokoi opieki nad dzieckiem, gdzie możemy spokojnie nakarmić dziecko czy zmienić pieluchę. Na pewno dużo wygodniej przewiniemy malucha tutaj niż w samolotowej mikrotoalecie. Jeżeli nasz bobas zasnął, a ma wrażliwy sen, na czas oczekiwania na wejście do samolotu możemy udać się do specjalnych stref ciszy. Musimy tylko pamiętać, że wszyscy przychodzą tam w poszukiwaniu spokoju, więc postarajmy się nie przeszkadzać.

Baby on the plane

Niektórzy podróżni chętnie korzystają z licznych saloników biznesowych, czyli VIP lounges. Oferta saloników zależna jest od lotniska, niektóre z nich przygotowane są dla pasażerów poszukujących ciszy i odpoczynku, a z maluchem będziemy nic, tylko robić zamieszanie. Szukajmy więc takich, które chętnie witają dzieci, mają przygotowane kąciki zabaw dla najmłodszych i krzesełka do karmienia. Place zabaw dla dzieci starszych i młodszych znajdują się na większości lotnisk, chociaż te starsze będą pewnie bardziej zainteresowane rozrywką multimedialną. Taka również bywa dostępna na lotniskach, ale zazwyczaj tych większych. Na szczęście młodsze dzieci doceniają wysiłki obsługi lotnisk i chętnie spędzają czas na placach zabaw z rówieśnikami.

[photosetgrid layout=”3″]Baby on planeBaby on the planeBaby on the plane[/photosetgrid]

Boarding, czyli załadunek pasażerów do samolotu, rozpoczyna się około 40 minut przed planowanym odlotem. Rodziny z dziećmi wpuszczane są zazwyczaj poza kolejnością, prawdopodobnie dlatego, że zajęcie miejsca, pozapinanie pasów i zabezpieczenie bagażu podręcznego zajmuje nam trochę więcej czasu niż pozostałym pasażerom. Jeżeli zdecydowaliśmy się korzystać z własnego wózka na terenie lotniska, zgłaszamy się z nim do odpowiedniej bramki. Jeżeli boarding odbywa się z rękawa, jesteśmy uratowani, jedziemy wózkiem do końca i oddajemy go obsłudze przy drzwiach samolotu. Jeżeli jednak mamy zostać przewiezieni do samolotu autobusem, zaczynają się schody. Dosłownie. Od bramki musimy wówczas zejść na dół, na płytę lotniska i najczęściej do dyspozycji mamy wyłącznie schody. Wtedy czeka nas noszenie wózka i dziecka po schodach, co jak wiedzą rodzice, nie należy do przyjemności. Przy samolocie składamy wózek i pozostawiamy go tuż obok schodów, którymi dostajemy się do wnętrza maszyny. Niektóre linie lotnicze, te lepsze, pomagają rodzicom zabezpieczyć wózek przed przekazaniem go do luku i oferują duże worki foliowe, dzięki którym w miejscu docelowym odbierzemy wózek czysty i suchy. To, gdzie znajdziemy go po wylądowaniu, zależy od wewnętrznych procedur każdego lotniska. W niektórych portach szukamy swojego wózka na pasie wraz z innymi bagażami, w innych w punkcie bagażu ponadwymiarowego, a w jeszcze innych na płycie, zaraz po wyjściu z samolotu. Opuszczając samolot pamiętamy, aby się nie spieszyć i rozejrzeć, czy nasz wózek przypadkiem nie leży gotowy do odbioru.

Jak na razie idzie nam nieźle, pokonaliśmy już check in, kontrolę bezpieczeństwa i docieramy do samolotu dość sprawnie, mając w ręku karty pokładowe dla całej rodziny i kontrolując większość spraw. Ale co może się wydarzyć na pokładzie? To, jak dzieci znoszą podniebne podróże, są to oczywiście kwestie indywidualne, ale jest parę rzeczy, które możemy zrobić, aby taką podróż im ułatwić. Najpierw jednak o tym, co powinni wiedzieć rodzice na temat ogólnych zasad podróżowania samolotem w towarzystwie niemowlęcia.

[photosetgrid layout=”2″]Baby on the planeBaby on plane[/photosetgrid]

Czy lot z niemowlęciem da się w ogóle jakoś przetrwać?

Najważniejszą kwestią dla rodziców jest to, o czy mówiliśmy już wcześniej, czyli fakt, że zazwyczaj dziecko do drugiego roku życia nie posiada własnego miejsca w samolocie, a podróżuje na kolanach lub rękach osoby dorosłej. Wygodne to to nie jest, zwłaszcza w tanich liniach, gdzie ilość miejsca jest ograniczona. Nie jest to jednak aż tak straszne, aby powstrzymać nas przed udaniem się w podróż w ogóle. Musimy jednak przyznać, że im mniejsze dziecko, tym jest to łatwiejsze. A konkretnie, im mniej się dziecko rusza i kręci. Malucha w każdym wieku obowiązują podstawowe zasady bezpieczeństwa takie, jak innych pasażerów, czyli zapięcie pasów. Jeżeli przewozimy dziecko na kolanach, tzw. infant otrzymuje przy wejściu na pokład specjalny pas bezpieczeństwa, który rodzic najpierw przypina do swojego pasa, a następnie zabezpiecza wokół malucha. Jeżeli trasa lotu przewiduje podróż nad większymi zbiornikami wodnymi, oprócz pasa dostaje również kamizelkę ratunkową. Wkładamy ją pod siedzenie i mamy nadzieję, nie spotkać się z koniecznością jej wyciągania.

[photosetgrid layout=”3″]Baby on the planeBaby on the planeBaby on the plane[/photosetgrid]

Zazwyczaj najtrudniejszą częścią podróży dla małego pasażera jest start i lądowanie. Większy hałas, zmiana ciśnienia, zatykające się uszy często wywołują u niemowlaków histeryczny płacz. Nie ma co się dziwić, niejeden dorosły ciężko to znosi. Aby pomóc maluchowi odetkać uszy, dobrze jest mieć pod ręką dla niego coś do picia, wodę lub mleko. Można również spróbować smoczka. Przełykanie śliny pomoże dziecku wyrównać ciśnienie w uszach i pozbyć się niekomfortowego uczucia.

W zależności od długości podróży i pory dnia, malec może zrobić się głodny w czasie lotu. Jeżeli musimy przygotować mu mleko modyfikowane nie wahajmy się zwrócić się do personelu pokładowego z prośbą o wodę. Co prawda w tanich liniach będziemy musieli raczej za nią zapłacić, ale dziecko nakarmimy. Podróżując tradycyjnymi liniami na dłuższych trasach dziecko może, jak każdy inny pasażer, liczyć na posiłek. Bobas otrzymuje słoiczek z obiadkiem, mleko, wodę lub sok oraz owoc. Karmimy dziecko siedząc na swoim miejscu, w samolocie nie ma żadnego miejsca odosobnienia, gdzie moglibyśmy się udać na spokojne karmienie.
Po jedzeniu, wiadomo, może zajść pilna konieczność zmiany pieluchy, na szczęście każda z samolotowych toalet jest wyposażona w przewijak, także śmiało możemy się tam wybierać. Chociaż ilość miejsca jest tam ograniczona, pieluchą na pewno zmienimy. Dobrym rozwiązaniem zapewniającym podstawową higienę naszemu dziecku przy korzystaniu z publicznych przybytków są jednorazowe podkłady higieniczne; dzięki nim bez strachu przewiniemy malucha w każdym miejscu. Minusem toalet samolotowych jest trochę większy hałas niż w kabinie samolotu, ale w sumie nie powinno to maluchowi przeszkadzać.

[photosetgrid layout=”2″]Baby on the planeBaby on the plane[/photosetgrid]

Pamiętajmy o tym, żeby zabrać ze sobą na pokład ulubione zabawki naszego dziecka, coś co zajmie jego uwagę na jak najdłuższy czas, a jednocześnie pozwoli jakoś przetrwać współpasażerom, czyli nie będzie wydawać żadnych pisków, ani grać melodii przez cały lot. Wyobraźcie sobie płaczące dziecko i rodziców próbujących uspokoić je piszczącą zabawką… nie do wytrzymania. Nieocenione będą takie zabawki, które sprawią radość dziecku i utrzymają je w miarę w spokoju przez jak największą część lotu. Tu już każdy rodzic będzie wiedział najlepiej, co spakować, pamiętając też o wymiarach bagażu.

Podróżując z dziekciem na dłuższych trasach możemy korzystać ze specjalnego kojca, podwieszanego łóżeczka, które przyczepiane jest przy pierwszych rzędach siedzeń, czy przy specjalnych przepierzeniach oddzielających klasy lub części samolotu. Aplikując o kojec, otrzymamy miejsce w pierwszym rzędzie tuż przy nim. Dzięki temu nie tylko maluch będzie miał wygodę, ale i my będziemy mieli więcej przestrzeni dla siebie i naszych rzeczy. Różne linie lotnicze dysponują różnego typu kojcami i warto to sprawdzić przed wylotem, ale generalnie są one przeznaczone dla dzieci ważących do 10 kilo i niemających ukończonego pierwszego roku życia. Jeżeli macie starsze dziecko, sprawdźcie u źródła, bo niektóre linie oferują łóżeczka dla dzieci nawet do 2 roku życia. Tanie linie w ogóle nie oferują takich udogodnień. Łóżeczko, choć nie wygląda na szczególnie mocne jest naprawdę bardzo stabilne i można mu zaufać wkładając do niego swojego malca. Najlepiej sprawdza się w przypadku najmłodszych dzieci, które włożone tam na czas snu, zabezpieczone pasami nie są w stanie samodzielnie się wydostać. Pozwala to rodzicom chwilę odpocząć, a nawet się zdrzemnąć, chociaż zasady bezpieczeństwa zalecają niepozostawianie dziecka bez opieki przez cały lot. Nawet, jeżeli się nie zdrzemniemy dużo lżej zniesiemy podróż mając możliwość odłożenia bobasa choć na chwilę, niż gdybyśmy musieli trzymać go na rękach przez cały czas. Oczywiście na czas startu i lądowania łóżeczko musi zostać złożone, a dziecko przypięte pasem bezpieczeństwa do pasa rodzica lub jeśli skorzystaliśmy z tego rozwiązania, usadzone w specjalnym foteliku lub przypięte pasami CARES.

[photosetgrid layout=”13″]Baby on the planeBaby on the planeBaby on the planeBaby on the plane[/photosetgrid]

Jak widzicie lot z dzieckiem można spędzić w całkiem miłej atmosferze, ale chcemy zachęcić Was do tego, aby pozwolić taką samą atmosferę zachować innym pasażerom. Uciszenie maleńkiego dziecka płaczącego podczas lotu nie zawsze jest możliwe, ale już powstrzymanie większego przed wchodzeniem w zbyt bliski kontakt z innymi pasażerami, jak najbardziej. Pomimo, że nasz maluszek jest najpiękniejszy, najsłodszy i najsympatyczniejszy na świecie, nie każdy musi mieć ochotę na zabawę z nim, a już w ogóle niedopuszczalne jest, aby dziecko samo biegało po samolocie i budziło śpiących pasażerów. Miejmy się na baczności i pozwólmy w spokoju podróżować innym, wówczas sami też będziemy inaczej postrzegani, lepiej traktowani i nie będziemy słyszeć tych ciężkich westchnień siadając obok innych osób w samolocie.

[photosetgrid layout=”3″]Baby on the planeBaby on the plane[/photosetgrid]

Wszystko to nie wygląda tak strasznie, prawda? A po pierwszej wspólnej wyprawie sami stwierdzicie, że przynajmniej logistycznie nie ma w podróżowaniu samolotem z dzieckiem nic strasznego. Oczywiście odrobina organizacji jest niezbędna, ale tak samo, jak w przypadku każdego innego rodzaju podróży. Jeżeli jednak po przeczytaniu powyższego tekstu macie nadal jakieś pytania, nadal coś Was nurtuje, pytajcie śmiało! Postaramy się, w miarę możliwości, odpowiedzieć i pomóc rozwiać wszelkie wątpliwości. A jeżeli wiecie już wszystko i czujecie się gotowi, to ruszajcie w drogę, powodzenia!

WP Google Maps Error

In order for your map to display, please make sure you insert your Google Maps JavaScript API key in the Maps->Settings->Advanced tab.

Blog

Plaże na Malcie – zwiedziliśmy je wszystkie #2

20/05/2015 — by Magdalena Kuźma0

St-Peters-Pool2-kopia-960x640.jpg

Dlaczego Malta? Morze, słońce, zabytki, wino no i plaże. No właśnie, jedni uważają, że plaże to największy minus Malty, inni, że atut wyspy. Przed wybraniem się tam na wakacje musicie wiedzieć, że plaże na Malcie bardzo się różnią i często to, co Maltańczycy uważają za plażę znacznie odbiega od marzeń o nadmorskim wypoczynku przeciętnego wakacyjnego turysty. Aby się przekonać, co naprawdę proponuje wyspa postanowiliśmy przejechać całe wybrzeże i przetestować wszystkie, od najmniejszych, skalistych położonych na uboczu, po te, najbardziej znane, piaszczyste. Poniżej prezentujemy nasze obserwacje, dla ułatwienia Maltę podzieliśmy na północno-zachodnią i południowo-wschodnią. Polecamy przejrzeć przed podjęciem decyzji o lokalizacji hotelu.

Dziś druga część: MALTA POŁUDNIOWO-WSCHODNIA

1. Paceville Beach to plaża nad zatoką St. George’s Bay w St. Julian’s, w samym środku rozrywkowej części miasta. Plaża jest piaszczysta, podzielona na dwie części, z których mniejsza należy do pobliskiego hotelu, większa natomiast jest ogólnodostępna. Woda jest dość czysta, piasek w miarę czysty, całość psują tylko przejeżdżające tuż obok samochody. Teren wokół jest pełen dyskotek, barów i ogólnie pojętej rozrywki.

OCENA OLI: 6/10
PLUSY: piaszczysty brzeg
MINUSY: płatny parking
INFRASTRUKTURA: toalety, wypożyczalnia sprzętu wodnego, w okolicy bary i restauracje

[photosetgrid layout=”13″]Paceville BeachPaceville BeachPaceville BeachPaceville Beach[/photosetgrid]

2. Balluta Bay Beach to kolejna plaża położona w St. Julian’s. Znajduje się w zatoce, tuż nad głowami plażowiczów przebiega ruchliwa droga, piasku faktycznie jest tam niewiele, bo zaraz na  brzegu zaczynają się schody. Skalne bloki służące za miejsce do plażowania nie zapowiadają raczej dobrego wypoczynku.

OCENA OLI: 1/10
PLUSY: brak
MINUSY: brak piasku, brak miejsca na plaży, brak parkingu, poza pobliskimi ulicznymi miejscami parkingowymi
INFRASTRUKTURA: o leżakach, czy wodnym sprzęcie nie ma mowy, miejskie restauracje dostępne wokół

[photosetgrid layout=”3″]Balluta Bay Beach, MaltaBalluta Bay Beach, MaltaBalluta Bay Beach, Malta[/photosetgrid]

3. Buġibba Perched Beach – plaża położona w miejscowości Buġibba nad zatoką św. Pawła. Znajduje się kilka kroków od pełnego barów i restauracji centrum miasteczka. Sama plaża nie robi dobrego wrażenia, skalista, gdzieniegdzie wyłożona kamiennymi blokami. W kilku miejscach wysypany jest drobny żwirek. Skalny uskok, na którym położona jest nadmorska promenada i droga daje kojący cień. W zasadzie na tym kończą się plusy tej plaży.

OCENA OLI: 3/10
PLUSY: brak
MINUSY: skaliste wybrzeże, nieciekawa okolica
INFRASTRUKTURA: niedaleko znajduje się wiele barów i mały park wodny

[photosetgrid layout=”13″]Buġibba Perched Beach, MaltaBugibba Perhed Beach MaltaBuġibba Perched Beach, MaltaBuġibba Perched Beach, Malta[/photosetgrid]

4. Salina Bay Beach to miejsce przeznaczone do kąpieli, bo plaża w tym przypadku to za dużo powiedziane, położone w zatoce Salina. Skaliste wybrzeże, poprzetykane wielkimi kamiennymi blokami, które pozwalają na przycupnięcie nad wodą. Wejście do morza ułatwiają zamontowane barierki. Kapiel tutaj to wątpliwa przyjemność, a o wizycie z małym dzieckiem można zapomnieć.

OCENA OLI: 2/10
PLUSY: czysta, spokojna woda
MINUSY: skaliste wybrzeże, brak piaszczystego dojścia do wody
INFRASTRUKTURA: brak

[photosetgrid layout=”3″]Salina Bay Beach, MaltaSalina Bay Beach, MaltaSalina Bay Beach, Malta[/photosetgrid]

5. Pwales Beach jest to mały kawałek wybrzeża w Zatoce św. Pawła dosłownie wydarty z zatoki. Skalisto-kamienista, wąska plaża, położona przy ruchliwej drodze. Nic ciekawego.

OCENA OLI: 1/10
PLUSY: ładny widok na zatokę
MINUSY: położenie, otoczenie, brak miejsca do zaparkowania
INFRASTRUKTURA: brak

[photosetgrid layout=”2″]Pwales Beach MaltaPwales Beach Malta[/photosetgrid]

6. Blue Grotto to jaskinie uznawane za jedną z największych atrakcji turystycznych Malty. Z oddali można co prawda podziwiać ten najbardziej rozpoznawalny widok na wyspie, jednak bez wynajęcia łodzi i wpłynięcia do wewnątrz jaskiń stracimy to, co najważniejsze. Tuż przy przystani można się wykąpać, prawdziwej plaży jednak tam nie znajdziemy, są tam po prostu barierki ułatwiające zejście do wody z betonowego nabrzeża.

OCENA OLI: 3/10
PLUSY: łatwy dojazd
MINUSY: dużo ludzi, brak piasku
INFRASTRUKTURA: brak

[photosetgrid layout=”2″]Blue Grotto, MaltaBlue Grotto, Malta[/photosetgrid]

7. St. Thomas Bay to zatoka, której wody od południa oblewają miejscowość Marsaskala. W zatoce znajdziemy aż trzy plaże do wyboru, poczynając od tej sztucznej, piaszczystej, najlepszej do wypoczynku, przez tę z wielkimi skałami i niewielkim piaszczystym terenem, gdzie zejście do wody jest znacznie gorsze, po tę, również skalistą, ale za to z ciekawą legendą. Tuż nad wodą znajduje się opuszczony hotel – miejska legenda głosi, że jest to jedna z byłych rezydencji Muammara Kaddafiego rozgrabiona po obaleniu dyktatora. Plaża tylko dla wytrwałych, z pewnością nie dla najmłodszych.

OCENA OLI: ogólnie 5/10
PLUSY: łatwy dojazd do wszystkich
MINUSY: brak dobrego dojścia do wody, brak piasku w przypadku tych skalistych plaż
INFRASTRUKTURA: brak

[photosetgrid layout=”2″]St Thomas Bay MaltaSt Thomas Bay Malta[/photosetgrid]

8. Pretty Bay to w zasasdzie kilka bardzo różnych plaż położonych w zatoce w miejscowości Birżebbuġa. Idąc od północy najpierw trafimy na skaliste wybrzeże, które raczej nie zachwyca i nie daje nadziei na wygodne plażowanie. Przechodząc przez marinę na drugą stronę cypla dotrzemy na piękną piaszczystą sztuczną plażę. Wspólną cechą obu miejsc jest mało romantyczny widok na Malta Freeport, z drugiej strony może widok zbliżających się do portu statków ma w sobie jakiś urok… Pomimo sąsiedztwa portu woda jest tu czysta i dość spokojna.

OCENA OLI: 6/10
PLUSY: łatwy dojazd, część piaszczysta bardzo zadbana, łagodne zejście do wody, spokojne wody zatoki
MINUSY: widok na port, na skalistej części brak dogodnego zejścia do wody
INFRASTRUKTURA: na piaszczystej plaży do wynajęcia są leżaki i parasole, niedaleko boiska, w okolicy miejskie restauracje i bary

[photosetgrid layout=”3″]Birżebbuġa beach, MaltaBirżebbuġa beach, MaltaBirżebbuġa beach, Malta[/photosetgrid]

9. St. Peter’s Pool to ostatnie już kąpielisko położone na południowo-wschodnim krańcu wyspy. Jest to trochę bajkowo wyglądający naturalny basen wyżłobiony w skale. Miejsce bardzo ciekawe, na pewno warte odwiedzenia, woda jest tu lazurowa i krystalicznie czysta. Mimo dość trudnego dojazdu wąskimi polnymi dróżkami, a potem jeszcze konieczności zejścia schodami bywa tutaj sporo ludzi. Trudne warunki dojścia rekompensują wspaniałe widoki. Do wody najlepiej dostać się skacząc ze skał, wszędzie jest głęboko, więc z dzieckiem, zwłaszcza małym, plażować będzie trudno. My nawet nie budziliśmy Oli, która zasnęła po drodze do St. Peter’s Pool, bo nie miałaby jak zamoczyć choćby nóżek.

OCENA OLI: 2/10
PLUSY: widoki, krystaliczna lazurowa woda
MINUSY: trudny dojazd, trudne dojście, brak dogodnego zejścia do wody
INFRASTRUKTURA: brak

[photosetgrid layout=”13″]St Peters Pool, MaltaSt Peters Pool, Malta St Peters Pool, Malta St Peters Pool, Malta[/photosetgrid]

10. Plaża Marsaxlokk znajduje się w mieście odwiedzanym przez turystów głównie w niedziele ze względu na odbywający się tam wtedy targ rybny. W tym czasie plaża może być zapełniona. Trudno pochwalić okolicę, z wybrzeża mamy widok na elektrownię albo port. Pomimo swojego sąsiedztwa plaża jest raczej piaszczysta, wody są czyste i spokojne. Z brzegu można podziwiać łodzie luzzo wpływające lub wypływające z portu i to właśnie to może być głównym powodem do spędzenia tam więcej czasu.

OCENA OLI: 4/10
PLUSY: krystaliczna, lazurowa woda, łagodne zejście do morza
MINUSY: otoczenie, widok
INFRASTRUKTURA: brak

[photosetgrid layout=”3″]Marsaxlokk, MaltaMarsaxlokk, MaltaMarsaxlokk, Malta[/photosetgrid]

Blog

Malta – idealne miejsce na emeryturę

13/05/2015 — by Magdalena Kuźma3

malta-do-6022-960x640.jpg

Ostatnio spędziliśmy na Malcie kilka dni i doszliśmy do wniosku, że jest to idealne miejsce do życia na emeryturze.

Malta jest to wprost idealny kraj dla starszych ludzi, ciepły, niezbyt drogi i niewielki; całą wyspę można przejechać w ciągu godziny, a życie toczy się tam całkiem spokojnie. Jeszcze lepiej niż emerytem byłoby być rentierem, ale dopóki żadne z nas nim nie jest, myślimy o Malcie jako miejscu na spędzenie zwykłej emerytury. Wymarzyliśmy sobie, jak mógłby wyglądać dzień takiego emeryta na Malcie.

Wstajemy rano niespiesznie w jednej z małych rybackich wioseczek Marsaxlokk. Południe wyspy jest mniej turystyczne, a nasza miejscowość prawdziwe oblężenie przeżywa tylko w niedziele, kiedy setki turystów przybywają na targ rybny dlatego zdecydowaliśmy się tutaj zamieszkać. Przed sezonem rano jest tu pustawo. Najpierw idziemy na spacer nadmorskim bulwarem, obserwujemy powracających z porannych łowów rybaków. Po chwili zatoka zapełnia się kolorowymi łódkami zwanymi luzzo. Na bulwarze robi się coraz tłoczniej, starsi mieszkańcy czekają na powrót swoich dzieci i wnuków z połowów. Słońce wschodzi wyżej i jednak przybywa nieco turystów.

[photosetgrid layout=”132″]Marsaxlokk, MaltaMarsaxlokk, MaltaMarsaxlokk, MaltaMarsaxlokk, MaltaMarsaxlokk, MaltaMarsaxlokk, Malta[/photosetgrid]

W licznych nadmorskich restauracjach coraz większy ruch, najczęściej wymawiane słowa to Cisk i Kinnie. Ten pierwszy napój to zwykłe piwo – międzynarodowy lager, ale produkcji maltańskiej. Smakuje zupełnie, jak ten sam lager w Rosji, Hiszpanii czy RPA. No ale reklama robi swoje, turyści popijają je ze smakiem. Dzieci i zmotoryzowani sięgają po Kinnie – kolejny maltański napój, tym razem bezalkoholowy, o gorzko – słodkim smaku, tworzony z mieszaniny ekstraktu gorzkich pomarańczy chinotto oraz śródziemnomorskich ziół. Warto spróbować, ale trudno polubić. My, emeryci, wraz z naszymi sąsiadami oddajemy się codziennemu rytuałowi picia porannego espresso. Kiedy robi się naprawdę tłoczno, czas uciekać.

[photosetgrid layout=”2″]Marsaxlokk, MaltaMarsaxlokk, Malta[/photosetgrid]

Dziś w planach mamy wizytę w stolicy. Na Malcie odległości są niewielkie więc zastanawiamy się czy pojechać autem, czy może autobusem. Wybieramy komunikację publiczną, w końcu w planach mamy wieczorną kolację z Olą, która przylatuje odpocząć na Malcie ze znajomymi. Ostatnio historyczny tabor komunikacji miejskiej został wymieniony, a autobusy są jakby bardziej punktualne. Podróż będzie trwała dłużej, ale dojedziemy bezpośrednio na miejsce, maltańskie autobusy dojeżdżają wszędzie.

Z okien autobusu podziwiamy okolicę. Charakterystyczne dla wyspy są kamienne mury grodzące pola, drogi i posesje. Zbudowane z luźno ułożonych kamieni bądź ociosanych bloków skalnych, często obrośnięte ogromnymi kaktusami tworzą niesamowity klimat. Gęsta sieć murów pokrywa całą wyspę, ale szczególnie urokliwie wygląda to w naszej okolicy; żwirowe, wąskie drogi wraz z kamiennymi płotami tworzą bajkowe krajobrazy.

[photosetgrid layout=”13″]MaltaMaltaMaltaMalta[/photosetgrid]

Po kilkudziesięciu minutach podróży znajdujemy się już w stolicy – Valletcie. Miasto żyje o wiele szybciej niż senne południe, od razu widać, że to stolica. Przebiegające uliczkami „białe kołnierzyki” tworzą kontrast z licznymi wolno snującymi się turystami. Wąskie przecinające się pod kątem prostym uliczki miasta, dzięki wysokiej zabudowie dają odrobinę ochłody w czasie największych upałów, ale liczne schody i górzyste krajobrazy miasta nie zachęcają do spaceru. Większość turystów kieruje swoje kroki do konkatedry świętego Jana, potem do Pałacu Wielkiego Mistrza, a już nieliczni docierają do końca półwyspu, żeby odwiedzić fort św. Elma. To tutaj i w bitwie pod Lepanto w XVI wieku Imperium Osmańskie poniosło największe starty, które były początkiem jego upadku.

[photosetgrid layout=”32″]MaltaMaltaMaltaMaltaMalta[/photosetgrid]

Wracając do rzeczywistości w końcu trafiamy do głównego punktu naszej podróży. Jako emeryci oczywiście często odwiedzamy gabinet lekarski. Wita on nas przyjemnym chłodem. W oczekiwaniu przeglądamy wiszące w poczekalni ryciny przywołujące chlubną tradycję maltańskiej służby zdrowia: od czasów Rycerskiego Zakonu Szpitalników Św. Jana z Jerozolimy, którzy w czasach panowania na Malcie zorganizowali tutaj jeden z najlepszych szpitali w Europie, po czasy I wojny światowej, gdy Malta nazywana była pielęgniarką Europy, a w jej szpitalach pomoc uzyskało ponad 20 000 rannych. Wizyta jak wiele rzeczy na Malcie przebiega bardzo sprawnie. Do wieczornego spotkania mamy jeszcze kilka godzin, więc kierujemy się do naszych ulubionych miejsc w stolicy. Ogrody Barrakka dają nam odrobinę ochłody. Popołudniową kawę wypijamy podziwiając wspaniałe widoki na maltańskie Trójmiasto, zwane również w języku angielskim „The Cottonera”. Owe trzy miasta to Birgu, Bormla i Isla położone na południowy wschód od Valletty. Panorama wielkiej zatoki zdominowana jest przez dachy kościołów oraz mury fortyfikacji, które broniły kraju w czasie najazdów osmańskich. Najciekawszy jest Fort św. Anioła w Birigu, który wraz z Fortem św. Elma stanowił główną oś obrony przed atakiem osmańskim. Dziś jest jedną z trzech znajdujących się na świecie eksterytorialnych posiadłości Suwerennego Zakonu Maltańskiego. Maltańscy Rycerze rezydowali na wyspie od XVI wieku, mimo że za sprawą Napoleona zostali zmuszeni do opuszczenia wyspy, pamiątki po ich działalności widać nie tylko w stolicy. Wszędzie możemy natknąć się na świadectwa ich bytności, czy to w postaci Kościołów, fortów warownych, czy też wież obserwacyjnych.

[photosetgrid layout=”23″]MaltaMaltaMaltaMaltaMalta[/photosetgrid]

Mamy jeszcze trochę czasu, więc postanawiamy na nasze spotkanie udać się łódką. Ze stolicy promem miejskim odpływamy w kierunku Silemy. Odwracamy się, aby zobaczyć, jak zachodzące słońce pięknie oświetla Vallettę. Ten pocztówkowy widok z wieżami kościołów i dominującą kopułą Kościoła Karmelitów znany jest większości turystów.

Malta

Po krótkiej podroży przez Sliemę docieramy do St. Julian’s. Idąc obserwujemy zmieniający się klimat wyspy, charakterystyczne dla stolicy liczne drewniane balkoniki pokrywające fasady domów zanikają. Kamiennice stają się mniejsze, mniej zdobione, ale przybywa charakterystycznych dla wyspy umieszczanych tuż obok drzwi wejściowych patronów domów, w postaci ceramicznych figur, czy reliefów. Kiedyś każdy maltański dom miał swojego patrona. Ponadto nad drzwiami lub na dachach można zauważyć bycze rogi, które mają podobno odstraszać złe duchy.

[photosetgrid layout=”212″]MaltaMaltaMaltaMaltaMalta[/photosetgrid]

W końcu docieramy do naszego umówionego miejsca – Paceville, części St. Julian’s. Tutaj klasyczna zabudowa ustępuje hotelowym molochom. Dzielnica pełna jest restauracji, barów, dyskotek i stanowi centrum nocnego życia Malty. Czas na kolację – tutaj możemy dowolnie wybierać, maltańska kuchnia jest bardzo zróżnicowana. Obecnie dominują w niej wpływy włoskie oraz brytyjskie. Możemy wybierać od makaronów, pizzy, owców morza, przez steki po klasyczne fish and chips. Malta posiada też własne charakterystyczne potrawy, do najsławniejszych należą bragioli, czyli wołowe zrazy oraz przyrządzany na wiele sposobów królik.

W oczekiwaniu na Olę zamawiamy lampkę wina, maltańskiego. W tym ciepłym klimacie nie może oczywiście zabraknąć upraw winogron i produkcji wina.

Malta

Dlaczego Ola i jej przyjaciele się spóźniają, może nie przestawili zegarków? A może spojrzeli na niewłaściwy zegar. Jedna z maltańskich legend mówi, że na każdej z dwóch wież kościoła powinien znajdować się zegar wskazujący inną godzinę. Zegar z niewłaściwą godziną ma za zadanie zmylić diabła. Z resztą nie ważne, rozkoszując się dobrym winem w blaskach zachodzącego słońca, przy znośnej w końcu  temperaturze poczekamy ile będzie trzeba…

Malta, Valetta

Czy to nie brzmi jak idealne miejsce na to, aby się zestarzeć? Póki do emerytury nam jeszcze daleko, a Ola dopiero stawia swoje pierwsze kroki, wspólnie zwiedzamy wyspę, poznając jej najciekawsze zakątki.

[photosetgrid layout=”4″]Ola na MalcieOla na MalcieOla na MalcieOla na Malcie[/photosetgrid]

W kolejnym wpisach opowiemy Wam o naszych doświadczeniach z maltańskimi winami i polecimy najlepsze plaże na wyspie.

Blog

Jak dostać się z Bergamo do Livigno

12/05/2015 — by Magdalena Kuźma0

liv22-960x640.jpg

A właściwie: jak dostać się z lotniska w Bergamo do Livigno nie płacąc za transport 60 euro od osoby.

Dla tych, którzy dysponują gotówką i nie cierpią na ból „czterech liter” od długiego siedzenia w jednym miejscu dobrym rozwiązaniem będzie Livigno Express, który wprost z lotniska Orio al Serio dowozi narciarzy na stoki Livigno. Podróż co prawda trwa 4 godziny i kosztuje 55 – 60 euro za osobę dorosłą, plus kolejne 44 – 48 euro za dziecko do lat 12 w jedną stronę, zależnie od dnia i pory przejazdu (w soboty cennik jest odrobinę bardziej przyjazny, odpowiednio 40-45 i 32-36 euro; dane z 2015 roku). Nasza trzyosobowa rodzina, aby skorzystać z tego rozwiązania musiałaby wydać przy najlepszych wiatrach 154 euro za podróż w jedną stronę. Raczej sporo, więc rozejrzeliśmy się za tańszym rozwiązaniem. Nie jest to oczywiście połączenie bezpośrednie, ale dla nas nie było to wcale minusem.

Bergamo

Oto co robimy, aby dostać się z portu lotniczego w Bergamo do Livigno:

1. Z lotniska Orio al Serio wydostajemy się za pomocą miejskiego autobusu, który dowozi nas do dworca kolejowego w Bergamo za 2,30 euro za osobę. Dzieci do wysokości 1 metra podróżują bezpłatnie (wózek również). Aby dotrzeć na przystanek po wyjściu z lotniska kierujemy się w prawo. Za bilety płacimy wyłącznie gotówką w automacie na przystanku lub w kiosku naprzeciw wyjścia z lotniska. Autobus kursuje co 20 minut, a czas przejazdu do dworca kolejowego to 15 minut. Teoretycznie dworzec kolejowy jest pierwszym przystankiem, ale jako, że jest to zwykły miejski autobus może on zatrzymać się na żądanie gdzieś wcześniej.

Bergamo train station

2. Na dworcu kolejowym nabywamy bilet na trasę Bergamo – Lecco – Tirano w cenie 10,20 euro. Pociąg, w który wsiądziemy w Bergamo jedzie tylko do Lecco, a że trwa to 40 minut, więc się nie rozsiadamy. W Lecco zmnieniamy pociąg na ten do Tirano. Odjeżdża on oczywiście z innego peronu, a do przejścia podziemnego prowadzi co? Schody! A na właściwy peron? Też schody! Dla podróżujących z wózkiem lub większym bagażem niezbyt szczęśliwe rozwiązanie. Być może jest gdzieś podjazd lub winda, ale na poszukiwania nie ma czasu, bo na przesiadkę jest dosłownie kilka minut. W tym pociągu spędzimy więcej niż chwilę, bo prawie 2 godziny, więc spokojnie możemy odpocząć. W tym czasie można się nawet zdrzemnąć. W pociągu regionalnym dzieci do 15 roku życia podróżują za darmo. Jeszcze uwaga dotycząca biletów: te, które kupujemy na dworcu w kasie nie są wystawione na konkretną godzinę, więc przed wejściem do pociągu należy je skasować w kasowniku gdzieś na stacji. Nieskasowany bilet jest nieważny i naraża nas na otrzymanie mandatu. No chyba, że trafimy na tak miłego konduktora jak nasz, i na tzw. piękne oczy Oli jedziemy dalej – a pan konduktor wypisze datę podróży długopisem.

[photosetgrid layout=”4″]TrenitaliaTrenitaliaTrenitaliaTrenitalia[/photosetgrid]

3. W Tirano przesiadamy się na autobus. Przejściem podziemnym przechodzimy na drugą stronę torów, na dworzec autobusowy. Tam kupujemy bilet do Bormio i „rozkoszujemy” się kolejną godziną w podróży. Trasę tę pewnie udałoby się pokonać szybciej, ale autobus zajeżdża do kilku miasteczek po drodze, więc nastawiamy się na godzinną podróż. Bilet kosztuje 4,50 euro.

[photosetgrid layout=”4″]TiranoTirano, BormioTirano, ItalyTirano, Italy[/photosetgrid]

4. Z uroczego Bromio czeka nas już ostatnia godzina podróży do samego Livigno (dokładnie godzina i 10 minut). Koszt biletu to 4,50 euro.

Bormio, Italy

Porównując sam czas przejazdu uzyskamy wynik podobny do bezpośredniego autobusu, jednak w praktyce, biorąc pod uwagę wszystkie przesiadki cała podróż będzie trwała jednak trochę dłużej. Plusem naszego rozwiązania jest duża oszczędność finansowa, bo pozwala ono zaoszczędzić około 20 – 40 euro od osoby. Dla urozmaicenia podróży można zwiedzić mijane po drodze urocze górskie miasteczka, jak Tirano czy Bormio, odpocząć przy włoskiej pizzy, czy filiżance espresso.

Baby in travel

Pierwsza wycieczka z dzieckiem – niemowlak w hotelu

20/05/2015 — by Magdalena Kuźma7

hotel211-960x640.jpg

PIERWSZY WYJAZD Z DZIECKIEM

Pierwsza wyprawa z nowym członkiem rodziny to na pewno spore przeżycie dla każdego rodzica. W domu młodzi rodzice otoczeni wszystkimi niezbędnymi sprzętami, czują się bezpiecznie i są spokojni o codzienne rytuały zapewniające spokój i im, i dziecku. W końcu jednak przychodzi ten moment, kiedy zapragną wybrać się na wakacje lub choćby krótki weekendowy wypad poza swoje cztery ściany. Jak sobie ze wszystkim poradzić, jak zaplanować wyjazd, na co zwrócić uwagę, aby mieć wszystko pod kontrolą, a wakacje z maluchem były dla wszystkich przyjemnością? Na podstawie własnych doświadczeń zebraliśmy kilka porad na co, oprócz ceny i lokalizacji, warto zwrócić uwagę przy wyborze hotelu na rodzinny wyjazd. Zobacz, czego można się spodziewać i czego oczekiwać od hotelu, gdy w jego progu stajesz ze swoim maleństwem.

Hotel

FORMALNOŚCI

Niezależnie od tego, czy wybieramy się na wyjazd zorganizowany, czy w podróż na własną rękę przy wyborze hotelu pamiętamy, aby zwrócić uwagę, czy jest to obiekt akceptujący najmłodszych wśród swoich gości. W wyszukiwarce zaznaczamy, że poszukujemy noclegu dla osób z dzieckiem, a przy rezerwacji pokoju podajemy również dane malucha. Pamiętajmy, że fakt, iż dane najmłodszego występują na rezerwacji może nam się przydać w niektórych krajach również przy pozyskiwaniu wizy, gdyż taka rezerwacja często jest niezbędna do złożenia wniosku wizowego. Na wschodzie również wskazane jest dokonanie rejestracji pobytu wszystkich gości w hotelu, także pamiętamy o przedstawieniu na recepcji paszportów wszystkich członków rodziny. Poza tym personel hotelu widząc rezerwację z dzieckiem może się po prostu odpowiednio przygotować na przyjęcie małego gościa.

Aby uprzyjemnić sobie pobyt i zapewnić dziecku spokojny sen można uśmiechnąć się do obsługi z prośbą o pokój, którego okna wychodzą na cichą stronę, a nie na ruchliwą ulicę czy hotelowy bar. Do tego nie zapominamy o wywieszkach „Don’t Disturb”. Często w środku dnia obsługa hotelu poza standardowym sprzątaniem zagląda do pokoju także, aby dostarczyć prasę, czy sprawdzić i uzupełnić minibar, więc chcąc zapewnić niemowlęciu spokojny odpoczynek w ciągu dnia możemy posłużyć się dostępnymi w pokoju wywieszkami. Jeżeli chcemy zupełnie zrezygnować z wizyt obsługi przy meldowaniu się możemy zaznaczyć taka prośbę.

hotel

PODSTAWA POBYTU – ŁÓŻECZKO

Podstawowym i najważniejszym wyposażeniem pokoju, którego możemy oczekiwać od hotelu odwiedzając jego progi z dzieckiem jest łóżeczko. W ofercie hotelu zazwyczaj znajduje się informacja, czy dany obiekt może dostawić łóżeczko do pokoju, czy nie. Usługa ta jest w większości przypadków bezpłatna, jednak lepiej to sprawdzić. Zaraz po zarezerwowaniu pokoju warto skontaktować się z hotelem i zaznaczyć, że będziemy potrzebowali łóżeczka. W szczycie sezonu lub w miejscach popularnych wśród rodzin z dziećmi mimo, że hotel posiada kilka łóżeczek dziecięcych może ich po prostu dla wszystkich nie wystarczyć. Taka sytuacja przydarzyła nam nas w Omanie w miejscowości Sur, gdzie w nadmorskim hotelu okazało się, że łóżeczek zabrakło i nasza córka musiała spać w łóżku razem z rodzicami. Skutek tego był taki, że kolejnego dnia Ola była jedyną wyspaną osobą w naszej rodzinie.

Wraz z łóżeczkiem powinniśmy oczywiście otrzymać poduszkę oraz kocyk dla malucha. Często zdarza się jednak, że obsługa o tym zapomina i bywa, że zastajemy w pokoju „gołe” łóżeczko turystyczne. Można wtedy śmiało upomnieć się o pościel dla dziecka i nawet, jeżeli hotel nie dysponuje taką, personel na pewno postara się o coś, co pozwoli naszemu maluchowi wyspać się w komfortowych warunkach. Należy wiedzieć też, że różne hotele przygotowują dzieciom różne posłania i nie zawsze ich jakość jest proporcjonalna do ceny i poziomu hotelu. Jadąc na wakacje możemy się spodziewać dla naszego dziecka warunków od zwykłego turystycznego łóżeczka po naprawdę urocze, drewniane, profesjonalne łóżko. Może się też zdarzyć, że personel hotelu zapyta nas o wiek dziecka, aby odpowiednio przygotować łóżeczko – przecież przy dwu- czy trzymiesięcznym dziecku będziemy potrzebować łóżeczka z materacem na najwyższym poziomie, a przy rocznym dziecku z kolei na najniższym. W większości przypadków jednak otrzymujemy łóżeczko z materacem w najniższym możliwym położeniu, co przy maleńkim dziecku sprawia, że musimy się trochę pogimnastykować wkładając i wyjmując malucha. Jednak do tej pory nie trafiliśmy na nic gorszego niż łóżeczko, które otrzymaliśmy w hotelu na Białorusi. Piękne białe łóżeczko okazało się mieć tak wysokie ściany, że aby odłożyć do niego Olę, trzeba było mieć ręce przynajmniej o pół metra dłuższe. Po pierwszej nocy łóżeczko poszło w odstawkę, a kolejną noc Ola spędziła na wyciągniętym z niego materacu ułożonym na podłodze między dwoma „dorosłymi” łóżkami.

HotelJeżeli obawiamy się, że nasz hotel nie będzie w stanie przygotować łóżeczka lub opinie o jakości posiadanych przez niego łóżeczek są niezadowalające (tu fora internetowe są świetnym źródłem informacji) możemy zawsze rozważyć zabranie ze sobą własnego łóżeczka turystycznego. Chociaż łóżeczko turystyczne tak naprawdę turystycznym jest tylko z nazwy, bo zazwyczaj to wielka i ciężka paczka, to jeżeli podróżujemy samochodem, pewnie uda nam się gdzieś upchnąć dodatkowy pakunek. Ale co gdy podróżujemy samolotem? Tu też nie jesteśmy na straconej pozycji, wszystkie linie lotnicze bez dodatkowych opłat zezwalają na przewóz wózka, a niektóre również dodatkowych akcesoriów dziecięcych. Bardzo korzystnie wobec innych linii wypada Ryanair, który pozwala nam zabrać nam aż dwa sprzęty dla dzieci wózek dziecięcy plus fotelik samochodowy, podstawkę podwyższającą lub właśnie łóżeczko turystyczne. Nie da się jednak ukryć, że znacznie wygodniej będzie zdać się w tej kwestii na wyposażenie hotelu i nie transportować zbędnych rzeczy przez pół świata. Nawet jeżeli dostarczone przez hotel łóżeczko nie spełni waszych wymagań, na pewno jakoś sobie poradzicie. Kreatywność rodziców w trosce o własne dzieci nie zna granic, a im mniej rzeczy zabierzemy ze sobą, tym wygodniej nam będzie podróżować.

[photosetgrid layout=”4″]Baby cotBaby cotBaby cotBaby cot[/photosetgrid]

Wiedząc o tym, ile miejsca zajmuje łóżeczko, warto też zwrócić uwagę na wielkość rezerwowanego pokoju. Nawet najlepsze łóżeczko przyprawiać nas będzie o złość, jeżeli zarezerwujemy tak mały pokój, że po jego wstawieniu ani nie będziemy mieli jak się ruszyć, ani gdzie bawić się z dzieckiem. A jeżeli do tego przyjedziemy do pokoju wózkiem, to już w ogóle strach myśleć. Tutaj często z pomocą przychodzą nam programy lojalnościowe różnych sieci hoteli, gdzie uzyskując nawet najniższe poziomy uczestnictwa, możemy liczyć na podwyższony standard, a tym samym i metraż pokoju. Szczególnie polecamy uważać i zawsze sprawdzać wielkość pokoju w uroczych hotelach mieszczących się w historycznych kamienicach w centrach miast. Tu warunki rzadko pozwalają właścicielom na wygospodarowanie dużych pokoi i wstawienie łóżeczka dziecięcego często może w ogóle nie być możliwe.

MALUCH W KĄPIELI

Ważną rzeczą podczas wyjazdu z dzieckiem jest również wyposażenie łazienki. Chociaż na wykąpanie niemowlaka bez użycia wanienki istnieje wiele sposobów, to ci, którzy nie widzą możliwości poradzenia sobie bez niej powinni sprawdzić, czy ich hotel nie ma jej na wyposażeniu. Wanienka niemowlęca bywa dostępna, ale rzadko, więc przed rezerwacją pokoju można sprawdzić, czy w danym pokoju oferuje on wannę czy prysznic i zastanowić się, gdzie łatwiej nam będzie wykonać wszystkie zabiegi higieniczne.

Jeżeli chodzi o kwestie związane z kąpielą, to bardzo przyjemnie zaskoczył nas jeden z hoteli dostarczając do pokoju wraz z łóżeczkiem zestaw dziecięcych kosmetyków z myjką do ciała. Niewielka kosmetyczka z buteleczkami szamponu, mydła i balsamu do ciała, to było coś, co sprawiło, że szczególnie doceniliśmy obsługę hotelu. Przy rezerwacji pokoju z dzieckiem powinniśmy spodziewać się też dodatkowego ręcznika dla malucha.

[photosetgrid layout=”2″]BathroomBathroom[/photosetgrid]

Ostatnią rzeczą związaną z opieką nad niemowlęciem, która bywa dostępna w hotelach, a która naszym zdaniem jest najmniej przydatna, jest przewijak. Niektóre hotele proponują dostarczenie go do pokoju, ale wydaje nam się że można sobie doskonale poradzić bez niego używając hotelowego łóżka. Przydaje się on tylko w przypadku najmniejszych dzieci, a zajmuje oczywiście sporo miejsca.

DODATKOWE SPRZĘTY, CZYLI NA CO JESZCZE ZWRÓCIĆ UWAGĘ

Jest jeszcze coś, co może nam ułatwić pobyt w hotelu z dzieckiem. Nie jest to rzecz niezbędna, ale może być przydatna, a rozejrzenie się za nią nie wszystkim może przyjść od razu do głowy. Mamy na myśli elektryczny czajnik. Szczególnie docenią go rodzice karmiący dzieci mlekiem modyfikowanym. Dzięki niemu przygotują dziecku mleko, wyparzą butelki po karmieniu lub też po prostu podgrzeją obiad w słoiczku. Hotele, które wygrywają rankingi jako przyjazne dzieciom, oferują również podgrzewacze do butelek, nawilżacze powietrza oraz zabezpieczenie kontaktów i szuflad. Oczywiście szansa, że do takiego właśnie trafimy jest niewielka, więc warto po prostu w zwykłym hotelu zwrócić uwagę na wyposażenie pokoju.

Hotel

ŚNIADANIE W HOTELOWEJ RESTAURACJI

My zazwyczaj pobyty w restauracji hotelowej ograniczamy tylko do śniadań, ale bardzo ważnym elementem jej wyposażenia jest krzesełko dla dzieci. Tego, czy jest ono dostępne zazwyczaj nie sprawdzimy dokonując rezerwacji, ale jeżeli już znajdziemy je na miejscu zanim pozwolimy naszemu dziecku w nim usiąść sprawdźmy, czy na pewno jest stabilne i czy jest wyposażone w pasy bezpieczeństwa. Dzięki temu nie tylko wygodnie nakarmimy dziecko, ale i spokojnie zjemy własny posiłek. W przypadku dłuższych wizyt w restauracji można rozejrzeć się za pomieszczeniem, w których możemy nakarmić dziecko piersią lub zmienić pieluszkę.

[photosetgrid layout=”3″]HotelHotelHotel[/photosetgrid]

WÓZKIEM PO HOTELU

Jeżeli już wybierzemy sobie ten najlepszy, świetnie wyposażony hotel, usytuowany wedle upodobań przy samej plaży lub w centrum miasta, to zwróćmy uwagę na jeszcze jedną rzecz. Przecież nawet najcudowniejsze miejsce naszego pobytu będziemy w czasie wakacji często opuszczać, dlatego też upewnijmy się czy obiekt dysponuje takim błogosławieństwem jak winda. Wyobraźmy sobie pokój na przykład na trzecim piętrze i konieczność noszenia wózka po schodach przy każdym wyjściu i powrocie do niego. W okolicy recepcji może po prostu nie być miejsca, do bezpiecznego pozostawienia wózka, a poza tym nasze dziecko może właśnie postanowić, że oto najlepiej zasypiać będzie właśnie w wózku. Obiekt bez windy będzie dla nas raczej utrapieniem i nawet kilkudniowy pobyt będziemy wspominać marnie.

CHECK IN I CHECK OUT

Korzystając z uprzejmości obsługi, odwiedzając hotel z małym dzieckiem możemy zawsze liczyć na mniej restrykcyjne traktowania ustalonych przez hotel godzin zameldowania i wymeldowania. Wiadomo przecież, że dzieci potrafią płatać najróżniejsze figle w najmniej odpowiednich momentach i opuszczenie pokoju na czas, mimo najszczerszych chęci, bywa czasami niemożliwe. W sytuacjach awaryjnych takie ulgowe traktowanie jest to dość wygodne, jednak nie warto tego nadużywać. Oprócz dobrej woli personelu we wcześniejszym zameldowaniu, czy późniejszym wymeldowaniu mogą nam przyjść z pomocą wspominane wcześniej statusy w programach lojalnościowych. Często uczestnictwo w nich pozwala nam pozostać w pokoju w dniu wyjazdu nieco dłużej niż standardowa 12:00 i na przykład pozwolić maluchowi spokojnie dokończyć drzemkę, a rodzicom bez pośpiechu pozbierać wszystkie swoje rzeczy.

Hotel

Większość z opisanych przez nas udogodnień proponowanych jest przez hotele będące członkami międzynarodowych sieci dbających o standard obsługi gości. Niewielkie lokalne hotele, niebędące członkami żadnych sieci mają własne standardy obsługi gości, w tym przyjmowania najmłodszych, i w nich często będziemy mogli liczyć na opcje podstawową czyli łóżeczko. Jednak nie jest to regułą i nawet w najmniejszym obiekcie możemy trafić na ludzi z wyobraźnią, którzy postarają się ułatwić nam wypoczynek z dzieckiem.

hotel

Blog

7 powodów, aby nie jechać do Liechtensteinu

04/05/2015 — by Magdalena Kuźma5

glow-960x789.png

7 powodów, aby nie jechać do Liechtensteinu, czyli czemu nie polecamy wycieczki do Vaduz. A jeżeli już koniecznie chcesz się tam wybrać, przeczytaj co zwiedzić, aby wyciągnąć jak najwięcej z tego wyjazdu.

1. Zamek Vaduz – średniowieczny zamek górujący nad miastem. Pięknie położony na zboczu góry jest symbolem Liechtensteinu, a w szczególności jego stolicy. Historia zamku sięga XII wieku, najstarsze wschodnie skrzydło pochodzi właśnie z tego okresu, jednak największa część budowli powstała w wieku XVI. Pierwszymi właścicielami zamku była rodzina Werdenberg-Sargana. Jak można przeczytać w przewodnikach warta uwagi jest znajdująca się w środku kaplica św. Anny z gotyckim ołtarzem z XV wieku. Wszystkich chcących ją zobaczyć i gotowych rozpocząć wspinaczkę pod górę od razu uprzedzamy – zamek, symbol miasta i państwa nie jest udostępniany zwiedzającym. Także ten, kto wdrapie się na górę musi zadowolić się widokiem średniowiecznych murów wyłącznie z zewnątrz oraz panoramą miasteczka uroczo położonego w dolinie. Tabliczki „własność prywatna” rozczarowują, jednak na pocieszenie trzeba zauważyć, że zamek faktycznie nadal pełni funkcję, dla której został zbudowany – stanowi rezydencję lokalnych władców. Obecnie jest pierwszą rezydencją księcia Liechtensteinu.

[photosetgrid layout=”12″]Vaduz, LiechtensteinVaduz Castle, LiechtensteinVaduz Castle, Liechtenstein[/photosetgrid]

Jeżeli jednak apetyty na obejrzenie zamku zostały rozbudzone, całkiem niedaleko można zwiedzić inny, równie  atrakcyjny zamek – Gutenberg Castle w Balzers.

Balzers Castle, Liechtenstein

2. Ulica Städtle – główny deptak Vaduz to niewielka uliczka ciągnąca się od ratusza do dzielnicy rządowej. Spacer od parlamentu do siedziby władz miejskich nie zajmie więcej niż 5 minut. Na tym niewielkim obszarze mieści się większość atrakcji miasta, a na szczególną uwagę zasługują budynek parlamentu i siedziba rządu.

[photosetgrid layout=”13″]Governemnt Building of LiechtensteinVaduz City Hall, LiechtensteinVaduz, LiechtensteinLiechtenstein[/photosetgrid]

3. Wino – jest to jedna z wizytówek Liechtensteinu. Pierwsze winnice można spotkać tuż za ścisłym centrum Vaduz, kilka kroków od ulicy Städtle. Jednak określenie winnica wydaje się tu być nieco na wyrost, ponieważ przypominają one raczej przydomowe ogródki. W całym kraju jest tylko kilkanaście hektarów winnic, a znaczna część wina księcia Liechtensteinu pochodzi z Austrii, gdzie znajduje się większość posiadłości książęcych. Zakup lokalnego Rieslingu jest więc dość trudny i kosztowny. Zainteresowanym lokalnym winem polecamy udać się do Weingut des Fürsten von Liechtenstein Fürstliche, czyli winnic księcia Liechtensteinu, gdzie można pospacerować pomiędzy uprawami winorośli, dowiedzieć się więcej na temat wina z okolicznych upraw i oczywiście spróbować najlepszych odmian wina. Trzeba jednak wiedzieć, że taka atrakcja bardzo słono kosztuje, a najchętniej przyjmowane są tam grupy turystów. W sklepie na terenie winnicy znajdziemy butelki z całego świata, od Kaliforni po RPA, a w tym cztery pochodzące z terenu Liechtensteinu. Winnica jest szczególnie dumna ze swoich upraw pinot noir i chardonnay.

[photosetgrid layout=”123″]Vaduz winery, LiechtensteinVaduz winery, LiechtensteinVaduz winery, LiechtensteinVaduz winery, LiechtensteinVaduz winery, LiechtensteinVaduz winery, Liechtenstein[/photosetgrid]

4. Znaczki pocztowe – Liechtenstein zajmuje ważne miejsce w filatelistycznym świecie. Przechadzając się ulicą Städtle na pewno trafisz na muzeum tego kolejnego dobra narodowego księstwa. Wielkość i instytucji i eksponatu, jest wprost proporcjonalna do wielkości kraju. Muzeum przedstawia  wszystkie wydane w historii Liechtensteinu znaczki pocztowe w imponującej liczbie 300 serii od 1912 roku. W znajdującej się tuż obok informacji turystycznej można wbić sobie do paszportu pieczątkę Liechtensteinu o kształcie, a jakże – znaczka pocztowego.

[photosetgrid layout=”3″]Postage Stamp Museum, Vaduz, LiechtensteinPostage Stamp Museum, Vaduz, LiechtensteinPostage Stamp Museum, Vaduz, Liechtenstein[/photosetgrid]

5. Zakupy – Vaduz najwyraźniej liczy na turystów z grubymi portfelami. Wystarczy wejść na Städtle i pierwsze, co rzuca nam się w oczy to dwa sklepy z najlepszymi markami zegarków. Zagraniczni turyści chętnie tu zaglądają, ale uwaga – większe zakupy należy poważnie rozważyć, ponieważ przy bieżącym kursie franka szwajcarskiego, który jest walutą Liechtensteinu, są one średnio opłacalne. Co ciekawe branża jest w Vaduz zdominowana przez jednego właściciela – trzy na cztery sklepy położone w centrum prowadzone są przez tę samą osobę czy firmę.

Vaduz, Liechtenstein

6. Większość naszych czytelników jest w wieku znacznie lub nieznacznie, ale przekraczającym 18 lat, więc nawet fakt, że w Liechtensteinie alkohol jest dostępny znacznie młodszym niż średnio w Europie nastolatkom, nie będzie dla was jakimś specjalnym magnesem przyciągającym do Liechtensteinu. Z resztą znajdzie się w Europie kilka łatwiej dostępnych krajów, w których tak, jak w Liechtensteinie piwo i wino można kupić już w wieku 16 lat.

[photosetgrid layout=”2″]Vaduz, LiechtensteinVaduz winery, Liechtenstein[/photosetgrid]

7. Jest jeszcze jedna atrakcja Vaduz – wycieczka po mieście czerwonym mini pociągiem. Przejazd może być czymś atrakcyjny dla rodziców z dziećmi, na szczęście raczej tymi starszymi niż Ola. Nam się jeszcze upiekło i nie musieliśmy dać się obwieźć po trasie, której pokonanie pieszo zajmuje prawdopodobnie mniej więcej tyle samo czasu, co przejechanie kolejką. Jedna runda trwa ok. 30 minut i kosztuje 10,50 CHF od osoby. Wydaje nam się, że trasę kolejki można bez wysiłku pokonać pieszo i to w raczej podobnym czasie.

Vaduz Train, Liechtenstein

I to tyle, jeżeli chodzi o atrakcje miasta, które nas zupełnie nie urzekły. Jest jednak coś, na co zwróciliśmy w Vaduz uwagę. A jest to mała architektura oraz rzeźby, które jak gdyby nigdy nic porozrzucane są po centrum miasta. Niby nic takiego, a jednak liczne rzeźby i instalacje nadają miastu przyjaznego charakteru. Tak naprawdę zwróciliśmy na nią uwagę chyba dlatego, że generalnie bardzo lubimy takie elementy uprzyjemniające przestrzeń publiczną i doceniamy sytuacje, kiedy sztuka wychodzi na ulice. Vaduz może poszczycić się całkiem niezłą kolekcją rzeźb na ulicy Städtle, a tych, którzy mieliby ochotę na dłuższe spotkanie ze sztuką zaprasza położone przy tej samej ulicy Muzeum Sztuki czyli Kunstmuseum Liechtenstein.

[photosetgrid layout=”132″]Vaduz, LiechtensteinVaduz, LiechtensteinVaduz, LiechtensteinVaduz, LiechtensteinVaduz, LiechtensteinVaduz, Liechtenstein[/photosetgrid]

WP Google Maps Error

In order for your map to display, please make sure you insert your Google Maps JavaScript API key in the Maps->Settings->Advanced tab.

Blog

Plaże na Malcie – zwiedziliśmy je wszystkie #1

19/05/2015 — by Magdalena Kuźma17

plaza68-960x640.jpg

Dlaczego Malta? Morze, słońce, zabytki, wino no i plaże. No właśnie, jedni uważają, że plaże to największy minus Malty, inni, że atut wyspy. Przed wybraniem się tam na wakacje musicie wiedzieć, że plaże na Malcie bardzo się różnią i często to, co Maltańczycy uważają za plażę znacznie odbiega od marzeń o nadmorskim wypoczynku przeciętnego wakacyjnego turysty. Aby się przekonać, co naprawdę proponuje wyspa postanowiliśmy przejechać całe wybrzeże i przetestować wszystkie, od najmniejszych, skalistych położonych na uboczu, po te, najbardziej znane, piaszczyste. Poniżej prezentujemy nasze obserwacje, dla ułatwienia Maltę podzieliśmy na północno-zachodnią i południowo-wschodnią. Polecamy przejrzeć przed podjęciem decyzji o lokalizacji hotelu.

Dziś prezentujemy pierwszą część: MALTA PÓŁNOCNO-ZACHODNIA

1. Ghadira Beach leżąca w Mellieħa Bay to najdłuższa piaszczysta plaża na Malcie. Położona przy głównej drodze prowadzącej do portu promowego do Gozo. Plaża jest dość szeroka, długa, posiada łagodne zejście do wody i pełną infrastrukturę – bary, restauracje. Do tego na miejscu można wypożyczyć skutery wodne, motorówki. Miejsce to z racji swojej popularności i wielu hoteli umiejscowionych w okolicy jest zazwyczaj bardzo zatłoczone, ale jest to jedna z lepszych plaż na wyspie. Można tam świetnie spędzić czas zarówno z dzieckiem, młodszym i starszym, jak i bez dzieci. To plaża z prawdziwego zdarzenia.

OCENA OLI: 8/10
PLUSY: piaszczysty brzeg, łagodne zejście do wody, zaplecze sanitarne
MINUSY: położona obok hałaśliwej drogi, niewiele miejsc parkingowych w okolicy
INFRASTRUKTURA: leżaki, parasole, punkty gastronomiczne, atrakcje wodne

[photosetgrid layout=”3″]Ghadira Beach, MaltaGhadira Beach, MaltaGhadira Beach, Malta[/photosetgrid]

2. Mistra Beach to ciekawa położona z dala od głównych szlaków mała plaża. Leży w jednym z zakoli zatoki św. Pawła, niedaleko wyspy, u której skał, jak głosi legenda, rozbił się właśnie Paweł z Tarsu w czasie swojej podróży do Rzymu. Jest to głównie piaskowo-żwirowa plaża, raczej wąska, ale kameralna i spokojna. W sezonie pewnie szybko kończy się na niej miejsce, ale można spróbować. Tak naprawdę lepsze warunki są tu do spędzania czasu w wodzie, niż na brzegu.

OCENA OLI: 5/10
PLUSY: kameralność, położenie z dala od szlaku, dobre miejsca do obozowania camperem lub pod namiotem
MINUSY: wybrzeże piaszczysto żwirowe, niewielkie rozmiary
INFRASTRUKTURA: brak

[photosetgrid layout=”2″]Mistra beach, MaltaMistra beach, Malta[/photosetgrid]

3. Armier Beach oraz Little Armier Beach to dwie leżące niedaleko siebie plaże położone nad zatoką Armier Bay. Plaże są szerokie, piaszczyste usiane palmami. Little Armier Beach jest bardziej dzika. Jest to jedna z niewielu plaż, z której nie mamy widoku na wielkie gmachy hotelowe, za to na horyzoncie majaczy trzecia maltańska wyspa – Comino. Jak na wszystkich plażach po stronie północnej fale są tu nieco większe. Dzięki temu, że położone na uboczu Armier Beach i Little Armier są mniej oblegane przez turystów, a mogą być dość wygodne do zabawy z dzieckiem.

OCENA OLI: 6/10
PLUSY: piaszczysty brzeg, brak skał, palmy, mniejsza popularność
MINUSY: duże fale
INFRASTRUKTURA: leżaki, parasole, bary, duże parkingi

[photosetgrid layout=”3″]Little Armier, MaltaLittle Armier BeachArmier Beach, Malta[/photosetgrid]

4. Ramla Beach niewielka plaża leżąca w zatoce Ramla. Większość wybrzeża należy do Ramla Bay Resort, gdzie można wypożyczyć leżaki, parasole i skorzystać z zaplecza gastronomicznego. Na brzegu wysypana jest niewielka ilość piasku. Obok znajduje się port do przeprawy promowej na wyspę Comino i w zasadzie jest to chyba jedyny powód, aby ją odwiedzić. Nie należy mylić tego miejsca z o wiele ciekawszą plaża o tej samej nazwie położoną na pobliskiej wyspie Gozo.

OCENA OLI: 5/10
PLUSY: widok, spokojne, przejrzyste wody zatoki
MINUS: niewielki obszar plaży, hotelowy charakter
INFRASTRUKTURA: leżaki, parasole, zaplecze gastronomiczne w pobliskim hotelu

Ramla Beach, Malta

5. Paradise Bay to miejsce zapierające dech, leży w przepięknej zatoce, tuż pod wysokim klifem. Auto możemy zaparkować na dużym parkingu na górze, a w dalszą wędrówkę musimy udać się wąskimi schodami – to największy minus tego miejsca. Sama plaża jest piaszczysta, otoczona pięknymi klifami i skałami; rajski widok zmącony jest położonym obok hotelem i przystanią promową – tuż obok jest przeprawa promowa do Gozo. Na miejscu znajduje się wypożyczalnia parasoli, leżaków oraz restauracja. Mimo tego, że plaża położona jest w zatoczce woda bywa wzburzona, ale jest przejrzysta. Dno kamieniste. Piękna plaża, tylko wymaga wysiłku, aby do niej dotrzeć.

OCENA OLI: 7/10
PLUSY: urokliwość miejsca, piaszczysty brzeg
MINUSY: kamieniste dno
INFRASTRUKTURA: leżaki, parasole, zaplecze gastronomiczne, parking

[photosetgrid layout=”13″]Paradise Beach, MaltaParadise Beach, MaltaParadise Beach, MaltaParadise Beach, Malta[/photosetgrid]

6. Golden Beach – najbardziej znana plaża w zachodniej Malcie. Szerokie, piaskowe wybrzeże i czysta woda czynią ją wręcz idealnym miejscem do wypoczynku. Jednym minusem jest panujący tutaj przez cały dzień  tłok. Od wczesnych godzin rannych brzeg morski pełny jest entuzjastów opalania i kąpieli wodnych, z kolei wieczorami miejsce to przyciąga pięknymi zachodami słońca. Część plaży wydzielona jest dla gości stojącego obok hotelu Raddison. Przy wejściu na plażę znajduje się restauracja, w okolicy parkingu liczne bary i kioski. Można wynająć parasole, leżaki, skorzystać z jazdy na bananie, nartach wodnych czy paralotni. Idealne miejsce na spędzenie czasu z dzieckiem, płasko, szeroko, łagodne zejście do wody.

OCENA OLI: 7/10
PLUSY: piaszczysta wybrzeże
MINUSY: tłok, płatny parking
INFRASTRUKTURA: leżaki, parasole, zaplecze gastronomiczne, parking, sporty wodne

Golden Beach, Malta

7. Għajn Tuffieħa Beach – kolejna odwiedzona przez nas plaża w zachodniej Malcie, położona nad zatoką Għajn Tuffieħa (zwaną Riviera Bay). Nasza ulubiona maltańska lokalizacja, głównie ze względu na malownicze położenie, zatoka pięknie wcina się to w ląd. Aby dotrzeć do plaży czeka nas kilkuminutowy spacer w dół. Widoki są wspaniałe niezmącone hotelową architekturą. Sama plaża jest piaskowa, dość kameralna, fale rozbijające się o skały tworzą niesamowite wrażenie. Na dole znajduje się bar i wypożyczalnia leżaków.

OCENA OLI: 8/10
PLUSY: kameralność, piaszczysty brzeg, piękne widoki
MINUSY: konieczność zejścia do plaży w dół, a po wypoczynku wdrapania się na górę, płatny parking
INFRASTRUKTURA: bar i wypożyczalnia leżaków

[photosetgrid layout=”13″]Għajn Tuffieħa BeachGħajn Tuffieħa BeachGħajn Tuffieħa BeachGħajn Tuffieħa Beach[/photosetgrid]

8. Gnejna Bay to plaża położona całkiem blisko poprzedniej – od Għajn Tuffieħa oddzielona tylko niewielkim cyplem, jednak ta zatoczka jest trochę mniej urokliwa niż opisywana wyżej. Plaża wysypana jest piaskiem. Dostępna jest wypożyczalnia rowerów wodny i leżaków. To miejsce też możemy z czystym sumieniem polecić do wypoczynku z dzieckiem. Z Gnejna można dojść na jedyną na Malcie plażę nudystów.

OCENA OLI: 8/10
PLUSY: łatwy dojazd, piaszczysta plaża
MINUSY: płatny parking
INFRASTRUKTURA: wypożyczalnia rowerów wodnych i leżaków

[photosetgrid layout=”12″]Gnejna Bay, MaltaGnejna Bay, Malta Gnejna Bay, Malta[/photosetgrid]

Drugą część Malty opiszemy już jutro, ale jeżeli poszukujecie najpiękniejszej plaży na wyspie, to raczej powinniście wybierać z tych powyżej. To w północno-zachodniej części wyspy jest najwięcej tych prawdziwych, piaszczystych plaż. Jak wyglądają plaże po drugiej stronie Malty? O tym opowiemy jutro, a tymczasem możecie dokładnie zlokalizować każdą z wyżej wymienionych.

Blog

Ola w Alpach

04/05/2015 — by Magdalena Kuźma0

liv32-960x640.jpg

Zima w tym roku szczególnie nie obfitowała w śnieg, a wtedy, kiedy jednak trochę go było Ola jeszcze marnie poruszała się o własnych siłach, więc tak naprawdę nasza córka nie miała do tej pory okazji przekonać się na własnej skórze co to śnieg. Dlatego, kiedy pojawiła się okazja na wyjazd w Alpy od razu zaczęliśmy się zastanawiać jak Ola na niego zareaguje. Będzie to coś zupełnie dla niej nowego. Co z tym zrobi? Zdziwi się? Spodoba jej się czy może nie za bardzo? Spakowaliśmy zimowe ubranie i sami nie mogliśmy się doczekać jej wycieczki na białe stoki Alp.

O poprzednich etapach naszej podróży do Alp już czytaliście. Ostatni rozpoczęliśmy już we Włoszech a konkretnie na lotnisku w Bergamo. Tam okazało się, że środek kwietnia to we Włoszech już lato. No, może nie to prawdziwe włoskie lato ale dla nas temperatury sporo powyżej 20 stopni były wystarczające, a by nazwać tę pogodę latem. Było ciepło, słonecznie, drzewa i krzewy zielone, w pełni rozkwitu. Aż ciężko było uwierzyć, że niedługo będziemy używać zimowych ubrań, które wieziemy w plecakach.

Zanim jednak dotarliśmy do mekki narciarzy i snowboardzistów z całej Europy, Livigno, zawitaliśmy do niewielkiej miejscowości Bormio, malowniczo położonej w dolinie Valtellina. Po długiej podróży przydał nam się krótki spacer po małym miasteczku miejscowości. Szybko przeszliśmy przez centrum, aby usiąść w małym barze na rogu i spróbować włoskiej kuchni (a tak naprawdę nakarmić głodną już Olę). Miasteczko jest oczywiście ośrodkiem narciarskim tętniącym życiem w sezonie. Poza nim próbuje skusić turystów górskimi ścieżkami spacerowymi i trasami rowerowymi. Nas zainteresowała inna atrakcja – lokalne termy. Jednak z naszym szczęściem musieliśmy się obejść smakiem, oczywiście były zamknięte. Tak więc nie miały szansy zdetronizować w naszym prywatnym rankingu łaźni siarkowych w Tbilisi.

[photosetgrid layout=”4″]Bormio, ItalyBormio, ItalyBormio, ItalyBormio, Italy[/photosetgrid]

W końcu dotarliśmy do osławionego Livigno. Jest równie malowniczo położone w dolinie, jak Bormio, ale chyba cieszy się większym powodzeniem wśród miłośników nart. Z resztą widać to na ulicach miasteczka. Pełno tam narciarzy i snowboardzistów przemierzających ulice z narciarskim ekwipunkiem do późnych godzin nocnych. W połowie kwietnia miasto i stoki wciąż tętnią życiem, nic dziwnego, bo jak okiem sięgnąć wszystkie ośnieżone szczyty zagospodarowane są na potrzeby narciarzy. Podczas kiedy na górze panują całkiem niezłe warunki narciarskie, na dole w miasteczku jest całkiem ciepło. Krótki rękaw albo bluza zupełnie wystarczają.

[photosetgrid layout=”13″]Livigno, ItalyLivigno, Italy Livigno, Italyliv54[/photosetgrid]

Kiedy zdecydowaliśmy zabrać Olę na górę mieliśmy niezły wybór różnych wyciągów (od krzesełkowych po gondolowe). Oczywiście wybraliśmy ten jadący najwyżej, na prawie 3000 metrów. A przypominam, że i mama i tata nie przepadają za wysokościami. Najlepiej z nas wszystkich w gondoli bawiła się oczywiście Ola kręcąc się i przeskakując z jednej strony na drugą bujając całym wagonikiem. Z naszą wycieczką na górę nie trafiliśmy w najlepszą pogodę, więc jak już wjechaliśmy na szczyt znaleźliśmy się w chmurach i praktycznie nie widzieliśmy tej wysokości. Ola natychmiast po wyjściu z wyciągu ruszyła na śnieg. Chyba jej się spodobało nowe otoczenie, bo bawiła się z wyraźną przyjemnością, przybierała wszelkie możliwe pozycje, a my ledwo odróżnialiśmy ją od śniegu w białym kombinezonie. Do gondoli udało nam się zapakować nawet wózek, ale na górze okazał się zupełnie nieprzydatny.

[photosetgrid layout=”32″]Livigno, ItalyLivignoLivigno, ItalyLivignoLivigno, Italy[/photosetgrid]

Ola oczywiście nie była jedynym maluchem w Livigno. Spotkaliśmy masę narciarzy z jeszcze młodszymi niż ona dziećmi. Nie zauważyliśmy jednak w miasteczku żadnej infrastruktury przygotowanej z myślą o nich. Co innego większe dzieci. Te, które już potrafią założyć narty na nogi muszą być w siódmym niebie. A na stokach jest ich cała masa.

Poza stokami Livigno ma dla swoich gości bogatą ofertę rozrywkową, od Après-ski, przez pizzerie i inne lokale z włoską kuchnią, po całonocne bary. Ponadto jest to strefa bezcłowa, więc zmęczeni nartami turyści chętnie odwiedzają lokalne sklepy z markowymi towarami w atrakcyjnych cenach. Miasteczko samo w sobie jest dość sympatyczne, a jeszcze jeżeli ktoś lubi jeździć na nartach, to na pewno spędzi się tam świetnie czas.

[photosetgrid layout=”4″]Livigno, ItalyLivigno, ItalyLivigno, ItalyLivigno, Italy[/photosetgrid]

Livigno leży niedaleko szwajcarskich kurortów narciarskich, więc nie mogliśmy sobie odmówić przyjemności wybrania się tam. Jedyna droga do Szwajcarii prowadzi przez tunel Munt la Schera z jednym pasem drogi, więc przed wyjazdem dobrze jest sprawdzić regulacje dotyczące ruchu w tunelu tego konkretnego dnia. Całkiem niedaleko Livigno, bo 60 kilometrów, okazał się być położony jeden z bardziej ekskluzywnych kurortów szwajcarskich i najwyżej położone miasto w Europie – Davos. Miasteczko słynie nie tylko ze ofert sportów zimowych, ale też, a może przede wszystkim, z odbywającego się tam co roku Światowego Forum Ekonomicznego. Szczerze mówiąc na obrady nie wybrano najłatwiej dostępnego miejsca na świecie. W pewnych okresach roku dostanie się tam niektórymi drogami jest niemożliwe z powodu zagrożenia lawinowego.Livigno, Italy

Uczestnikom forum, raczej nie sprawia to problemu ponieważ większość z nich dostaje się tam samolotami. Na jedno z ostatnich spotkań przyleciało 1700 prywatnych samolotów, a w spotkaniu udział wzięło 2200 osób. Regularne demonstracje antyglobalistów towarzyszące obradom skutkują tylko coraz większymi środkami przeznaczanymi przez organizatorów na ochronę. Miasteczko u schyłku sezonu nie zrobiło na nas żadnego wrażenia, więc nie zagrzaliśmy tam miejsca. Oprócz tras narciarskich, które na pewno są świetne, a ich liczba przyprawia o zawrót głowy, można zapoznać się z kilkoma miejscami szwajcarskiego dziedzictwa.

[photosetgrid layout=”3″]Davos, SwitzerlandDavos, SwitzerlandDavos, Switzerland[/photosetgrid]

Ale to, o czym chcemy wam opowiedzieć, to sposób jaki oferują Szwajcarzy na pokonanie części trasy prowadzącej do Davos. A jest to tunel kolejowy Vereina Tunel. Jest to tunel przeznaczony zarówno dla ruchu pasażerskiego, jak i dla ruchu samochodowego, z tym, że samochody wjeżdżają tu na platformy kolejowe i na nich pokonują całą długość trasy. Przeprawa trwa około 15 minut. Po pewnym czasie można się nawet przyzwyczaić, ale na początku kierowca ma co najmniej dziwne wrażenie. Tunele drogowe i kolejowe przecinające na wylot pasma górskie to dla alpejskich krajów, a szczególnie Szwajcarii, nic nowego. To właśnie w tu, po ukończeniu budowy, będzie znajdował się najdłuższy na świecie kolejowy tunel: 57-kilometrowy tunel kolejowy Świętego Gotarda. Mimo wszystko każdy taki tunel to wielkie dokonanie techniczne, co znajduje oczywiście odzwierciedlenie w cenie takiej przeprawy. Pokonanie 19-kilometrowego odcinka wymaga wyłożenia 38 euro za przejazd w jedną stronę. Załadunek i rozładunek przebiega zaskakująco łatwo i szybko, ale zobaczcie sami:

Nasza wizyta w Alpach jeszcze się nie skończyła. Dalsze kroki skierowaliśmy do Liechtensteinu, a właściwie Księstwa Liechtensteinu – niewielkiego państwa (160 km kwadratowych) tkwiącego wysoko w górach pomiędzy Szwajcarią i Austrią. Ale o tym w następnym wpisie.

 Liechtenstein