Malta – idealne miejsce na emeryturę
Ostatnio spędziliśmy na Malcie kilka dni i doszliśmy do wniosku, że jest to idealne miejsce do życia na emeryturze.
Malta jest to wprost idealny kraj dla starszych ludzi, ciepły, niezbyt drogi i niewielki; całą wyspę można przejechać w ciągu godziny, a życie toczy się tam całkiem spokojnie. Jeszcze lepiej niż emerytem byłoby być rentierem, ale dopóki żadne z nas nim nie jest, myślimy o Malcie jako miejscu na spędzenie zwykłej emerytury. Wymarzyliśmy sobie, jak mógłby wyglądać dzień takiego emeryta na Malcie.
Wstajemy rano niespiesznie w jednej z małych rybackich wioseczek Marsaxlokk. Południe wyspy jest mniej turystyczne, a nasza miejscowość prawdziwe oblężenie przeżywa tylko w niedziele, kiedy setki turystów przybywają na targ rybny dlatego zdecydowaliśmy się tutaj zamieszkać. Przed sezonem rano jest tu pustawo. Najpierw idziemy na spacer nadmorskim bulwarem, obserwujemy powracających z porannych łowów rybaków. Po chwili zatoka zapełnia się kolorowymi łódkami zwanymi luzzo. Na bulwarze robi się coraz tłoczniej, starsi mieszkańcy czekają na powrót swoich dzieci i wnuków z połowów. Słońce wschodzi wyżej i jednak przybywa nieco turystów.
W licznych nadmorskich restauracjach coraz większy ruch, najczęściej wymawiane słowa to Cisk i Kinnie. Ten pierwszy napój to zwykłe piwo – międzynarodowy lager, ale produkcji maltańskiej. Smakuje zupełnie, jak ten sam lager w Rosji, Hiszpanii czy RPA. No ale reklama robi swoje, turyści popijają je ze smakiem. Dzieci i zmotoryzowani sięgają po Kinnie – kolejny maltański napój, tym razem bezalkoholowy, o gorzko – słodkim smaku, tworzony z mieszaniny ekstraktu gorzkich pomarańczy chinotto oraz śródziemnomorskich ziół. Warto spróbować, ale trudno polubić. My, emeryci, wraz z naszymi sąsiadami oddajemy się codziennemu rytuałowi picia porannego espresso. Kiedy robi się naprawdę tłoczno, czas uciekać.
Dziś w planach mamy wizytę w stolicy. Na Malcie odległości są niewielkie więc zastanawiamy się czy pojechać autem, czy może autobusem. Wybieramy komunikację publiczną, w końcu w planach mamy wieczorną kolację z Olą, która przylatuje odpocząć na Malcie ze znajomymi. Ostatnio historyczny tabor komunikacji miejskiej został wymieniony, a autobusy są jakby bardziej punktualne. Podróż będzie trwała dłużej, ale dojedziemy bezpośrednio na miejsce, maltańskie autobusy dojeżdżają wszędzie.
Z okien autobusu podziwiamy okolicę. Charakterystyczne dla wyspy są kamienne mury grodzące pola, drogi i posesje. Zbudowane z luźno ułożonych kamieni bądź ociosanych bloków skalnych, często obrośnięte ogromnymi kaktusami tworzą niesamowity klimat. Gęsta sieć murów pokrywa całą wyspę, ale szczególnie urokliwie wygląda to w naszej okolicy; żwirowe, wąskie drogi wraz z kamiennymi płotami tworzą bajkowe krajobrazy.
Po kilkudziesięciu minutach podróży znajdujemy się już w stolicy – Valletcie. Miasto żyje o wiele szybciej niż senne południe, od razu widać, że to stolica. Przebiegające uliczkami „białe kołnierzyki” tworzą kontrast z licznymi wolno snującymi się turystami. Wąskie przecinające się pod kątem prostym uliczki miasta, dzięki wysokiej zabudowie dają odrobinę ochłody w czasie największych upałów, ale liczne schody i górzyste krajobrazy miasta nie zachęcają do spaceru. Większość turystów kieruje swoje kroki do konkatedry świętego Jana, potem do Pałacu Wielkiego Mistrza, a już nieliczni docierają do końca półwyspu, żeby odwiedzić fort św. Elma. To tutaj i w bitwie pod Lepanto w XVI wieku Imperium Osmańskie poniosło największe starty, które były początkiem jego upadku.
Wracając do rzeczywistości w końcu trafiamy do głównego punktu naszej podróży. Jako emeryci oczywiście często odwiedzamy gabinet lekarski. Wita on nas przyjemnym chłodem. W oczekiwaniu przeglądamy wiszące w poczekalni ryciny przywołujące chlubną tradycję maltańskiej służby zdrowia: od czasów Rycerskiego Zakonu Szpitalników Św. Jana z Jerozolimy, którzy w czasach panowania na Malcie zorganizowali tutaj jeden z najlepszych szpitali w Europie, po czasy I wojny światowej, gdy Malta nazywana była pielęgniarką Europy, a w jej szpitalach pomoc uzyskało ponad 20 000 rannych. Wizyta jak wiele rzeczy na Malcie przebiega bardzo sprawnie. Do wieczornego spotkania mamy jeszcze kilka godzin, więc kierujemy się do naszych ulubionych miejsc w stolicy. Ogrody Barrakka dają nam odrobinę ochłody. Popołudniową kawę wypijamy podziwiając wspaniałe widoki na maltańskie Trójmiasto, zwane również w języku angielskim „The Cottonera”. Owe trzy miasta to Birgu, Bormla i Isla położone na południowy wschód od Valletty. Panorama wielkiej zatoki zdominowana jest przez dachy kościołów oraz mury fortyfikacji, które broniły kraju w czasie najazdów osmańskich. Najciekawszy jest Fort św. Anioła w Birigu, który wraz z Fortem św. Elma stanowił główną oś obrony przed atakiem osmańskim. Dziś jest jedną z trzech znajdujących się na świecie eksterytorialnych posiadłości Suwerennego Zakonu Maltańskiego. Maltańscy Rycerze rezydowali na wyspie od XVI wieku, mimo że za sprawą Napoleona zostali zmuszeni do opuszczenia wyspy, pamiątki po ich działalności widać nie tylko w stolicy. Wszędzie możemy natknąć się na świadectwa ich bytności, czy to w postaci Kościołów, fortów warownych, czy też wież obserwacyjnych.
Mamy jeszcze trochę czasu, więc postanawiamy na nasze spotkanie udać się łódką. Ze stolicy promem miejskim odpływamy w kierunku Silemy. Odwracamy się, aby zobaczyć, jak zachodzące słońce pięknie oświetla Vallettę. Ten pocztówkowy widok z wieżami kościołów i dominującą kopułą Kościoła Karmelitów znany jest większości turystów.
Po krótkiej podroży przez Sliemę docieramy do St. Julian’s. Idąc obserwujemy zmieniający się klimat wyspy, charakterystyczne dla stolicy liczne drewniane balkoniki pokrywające fasady domów zanikają. Kamiennice stają się mniejsze, mniej zdobione, ale przybywa charakterystycznych dla wyspy umieszczanych tuż obok drzwi wejściowych patronów domów, w postaci ceramicznych figur, czy reliefów. Kiedyś każdy maltański dom miał swojego patrona. Ponadto nad drzwiami lub na dachach można zauważyć bycze rogi, które mają podobno odstraszać złe duchy.
W końcu docieramy do naszego umówionego miejsca – Paceville, części St. Julian’s. Tutaj klasyczna zabudowa ustępuje hotelowym molochom. Dzielnica pełna jest restauracji, barów, dyskotek i stanowi centrum nocnego życia Malty. Czas na kolację – tutaj możemy dowolnie wybierać, maltańska kuchnia jest bardzo zróżnicowana. Obecnie dominują w niej wpływy włoskie oraz brytyjskie. Możemy wybierać od makaronów, pizzy, owców morza, przez steki po klasyczne fish and chips. Malta posiada też własne charakterystyczne potrawy, do najsławniejszych należą bragioli, czyli wołowe zrazy oraz przyrządzany na wiele sposobów królik.
W oczekiwaniu na Olę zamawiamy lampkę wina, maltańskiego. W tym ciepłym klimacie nie może oczywiście zabraknąć upraw winogron i produkcji wina.
Dlaczego Ola i jej przyjaciele się spóźniają, może nie przestawili zegarków? A może spojrzeli na niewłaściwy zegar. Jedna z maltańskich legend mówi, że na każdej z dwóch wież kościoła powinien znajdować się zegar wskazujący inną godzinę. Zegar z niewłaściwą godziną ma za zadanie zmylić diabła. Z resztą nie ważne, rozkoszując się dobrym winem w blaskach zachodzącego słońca, przy znośnej w końcu temperaturze poczekamy ile będzie trzeba…
Czy to nie brzmi jak idealne miejsce na to, aby się zestarzeć? Póki do emerytury nam jeszcze daleko, a Ola dopiero stawia swoje pierwsze kroki, wspólnie zwiedzamy wyspę, poznając jej najciekawsze zakątki.
W kolejnym wpisach opowiemy Wam o naszych doświadczeniach z maltańskimi winami i polecimy najlepsze plaże na wyspie.
Marcin | Wojażer 13/05/15 at 21:10
Wróciły mi wspomnienia! Jak byłem na Malcie, też miałem taką samą myśl. Potem poleciałem na Teneryfę i w sumie emeryturę chciałbym spędzić właśnie tam Pozdrawiam! PS: piękne zdjęcia!
Magdalena Kuźma 14/05/15 at 10:59
Może jak polecimy na Teneryfę to też zmienimy zdanie
Adrian 17/05/15 at 19:53
Ciekawa narracja. … Poczekamy ile będzie trzeba- dobre. Jak tak dalej pójdzie, trend się utrzyma to za 2 -3 kadencje nie bedzie już czegoś takiego jak emerytura.
Nieustanne Wędrowanie 21/08/15 at 10:42
Ciekawy tekst. Zupełnie inaczej przedstawiacie Maltę niż na przykład mój znajomy, który mieszka tam od kilku miesięcy. On opowiada raczej o nocnym życiu i wrzawie
Magdalena Kuźma 21/08/15 at 15:07
Wniosek z tego,że na Malcie kazdy znajdzie coś dla siebie